Dzień 32
Derek, usłyszał hałasy, zamrugał i obejrzał się za Ryu. I zobaczył scenę z najgorszych koszmarów.
Wilk, Wściekły Biały Wilk, zaczaił się na jego ukochaną! Złapał ją w pułapkę! Zaraz zamierzał wykrwawić ją i zabić!
Krew odpłynęła mu z twarzy. Derek rozejrzał się w popłochu, kuchnia była jednak pusta. Zrobił więc jedyną rzecz, jaką mógł.
- PUSZCZAJ JĄ! - ryknął dzielnie i rzucił się na Isaku z pięściami. Zamachnął się potężnie i wymierzył miażdżący skały cios prosto w jego twarz, przynajmniej tak uważał.
Trafił i coś aż chrupnęło.
- Na litość! - sapnęła Bakmut z drzwi i natychmiast znalazła się pomiędzy Isaku a Ryu i Derekiem. Głównie żeby rwący się do dalszej walki Derek nie mógł sobie zrobić więcej krzywdy.
19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 32
Isaku zachwiał się o jakieś pół kroku.
- Auć - mruknął, a kiedy Bakmut wpadła, wziął sobie ugotowane jajko, rozbił i zaczął je obierać. Wolną ręką masował posiniaczoną szczękę. - Zaraz się wykrwawi - dodał, bo Derek rzeczywiście krwawił jak zarzynana świnia z rozwalonych knykci, zapewne przez alkohol. A w najgorszym razie z powodu otwartego złamania.
- Co mu zrobiłeś? - wrzasnęła Ryu na Isaku.
- Ja? - upewnił się książę, nagle świetnie się bawiąc.
- I... jak? - spytała kunoichi.
- Sam to sobie zrobił, słońce - zapewnił ją Isaku i podał jej wyciągniętą z zanadrza chustkę, żeby mogła opatrzeć wybranka swego serca.
Ładna była, trochę koślawo haftowana w kwiaty i pokracznego wilka. Dostał kiedyś w prezencie od jakiejś młodziutkiej arystokratki.
Isaku zachwiał się o jakieś pół kroku.
- Auć - mruknął, a kiedy Bakmut wpadła, wziął sobie ugotowane jajko, rozbił i zaczął je obierać. Wolną ręką masował posiniaczoną szczękę. - Zaraz się wykrwawi - dodał, bo Derek rzeczywiście krwawił jak zarzynana świnia z rozwalonych knykci, zapewne przez alkohol. A w najgorszym razie z powodu otwartego złamania.
- Co mu zrobiłeś? - wrzasnęła Ryu na Isaku.
- Ja? - upewnił się książę, nagle świetnie się bawiąc.
- I... jak? - spytała kunoichi.
- Sam to sobie zrobił, słońce - zapewnił ją Isaku i podał jej wyciągniętą z zanadrza chustkę, żeby mogła opatrzeć wybranka swego serca.
Ładna była, trochę koślawo haftowana w kwiaty i pokracznego wilka. Dostał kiedyś w prezencie od jakiejś młodziutkiej arystokratki.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 32
Derek, wciąż niepomny ani złamania, ani utraty krwi, spróbował się przepchnąć obok Bakmut by kontynuować swoją kawaleryjską szarżę. Wampirzyca złapała go zanim zdążył zrobić choć jedną z tych rzeczy, obaliła na podłogę - trzeba przyznać że tak delikatnie jak to możliwe - i przygniotła. Derek szarpnął się pod nią.
- Zdrajczyni! - krzyknął. Brzmiał jak ktoś, komu szczerze złamano serce. - Myślałem że się przyjaźnimy!
- Daj to - poprosiła z westchnieniem Bakmut i wzięła z rąk Ryu chusteczkę. Pospiesznie założyła opatrunek, najlepiej jak mogła, co nie było proste, bo przekonany o jej zdradzie i o zagrożeniu Derek szarpał się, jakby zależało od tego jego życie. - To zaraz przesiąknie - stwierdziła Bakmut, kiedy w końcu jej się udało. Spojrzała na Ryu. - Nie stój jak kołek tylko go uspokój, trzeba go zabrać... na pokład - stwierdziła, bo usłyszała znajomy łopot skrzydeł.
Derek, wciąż niepomny ani złamania, ani utraty krwi, spróbował się przepchnąć obok Bakmut by kontynuować swoją kawaleryjską szarżę. Wampirzyca złapała go zanim zdążył zrobić choć jedną z tych rzeczy, obaliła na podłogę - trzeba przyznać że tak delikatnie jak to możliwe - i przygniotła. Derek szarpnął się pod nią.
- Zdrajczyni! - krzyknął. Brzmiał jak ktoś, komu szczerze złamano serce. - Myślałem że się przyjaźnimy!
- Daj to - poprosiła z westchnieniem Bakmut i wzięła z rąk Ryu chusteczkę. Pospiesznie założyła opatrunek, najlepiej jak mogła, co nie było proste, bo przekonany o jej zdradzie i o zagrożeniu Derek szarpał się, jakby zależało od tego jego życie. - To zaraz przesiąknie - stwierdziła Bakmut, kiedy w końcu jej się udało. Spojrzała na Ryu. - Nie stój jak kołek tylko go uspokój, trzeba go zabrać... na pokład - stwierdziła, bo usłyszała znajomy łopot skrzydeł.
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 32
- Tak - sapnęła Ryu, przestając mierzyć Isaku złowrogim spojrzeniem i kucając przy Dereku. Zaczęła perswadować: - Kochanie... uspokój się. Odniosłeś sukces. Obroniłeś mnie. Nie miotaj się już. Jesteśmy bezpieczni.
- Pomóc? - spytał kurtuazyjnie Isaku.
- Nie zbliżaj się! - warknęła Ryu, przerywając swój słodki świergot.
Isaku uniósł ręce obronnym gestem.
W następnej sekundzie eksplodowała ściana.
Siedzący na zewnątrz członkowie załogi, którzy akurat mieli widok na statek, bajkowo unoszący się na powierzchni czarnej wody, mogli zobaczyć wielki łeb morskiego węża, który wystrzelił z wody tuż obok niego i grzmotnął w bok, najwyraźniej celnie i z konkretnym zamiarem. Tym celem było miejsce, gdzie bestia zwęszyła potencjalną ofiarę, większą niż okoliczne ryby. Otaczające okręt ochronne zaklęcia rozstąpiły się i spłynęły po skórze potwora jak woda po kaczce. Najwyraźniej był odporny.
Natomiast Bakmut, Isaku, Ryu i Derek mogli przez wrzaski tego ostatniego usłyszeć tylko mało znaczący, głośny plusk, nim ogromna paszcza, uzbrojona w zęby wysokie jak oni sami, rozbiła ścianę w proch, sięgając ku nim.
Na szczęście i tak szli na pokład, gdzie zaraz znaleźli się w błysku białej magii, wszyscy ciągle w tych samych pozycjach, z Isaku któremu krew buchnęła z nosa jakby oberwał od Dereka znacznie skuteczniej niż w rzeczywistości.
Wąż poruszył głową w górę, przebijając się przez pokłady i wzniósł nad okrętem jak gigantyczna macka, a potem natychmiast skurczył w charakterystyczną literę "S", dając im ułamek sekundy na reakcję.
- Portal! - krzyknął Isaku do Bakmut, otwierając tenże, prowadzący na plażę (albo w płytkie fale przy tejże, nie był pewien), a sam rzucił się dokładnie w przeciwnym kierunku, wierząc w szybkość wampirzycy i skrzydła Nimathe, w przypadku tej ostatniej.
Wąż uderzył, łamiąc wielkim łbem przy okazji jeden z masztów. Isaku nie widział już towarzystwa, wiedział za to, że atak był wystarczająco szybki, by jedna z płetw po bokach głowy stwora złamała się na nim. Wyciągnął z nowego portalu swój miecz i wepchnął głęboko w bok ogromnej, muskularnej szyi, naciskając z całej siły w dół, by poszerzyć ranę. Miał nikłą nadzieję trafić między kręgi, ale głuchy chrobot powiedział mu, że nic z tego, wyrwał więc miecz, zanim złamał go na kości. Z rany bryzgnęła fontanna krwi, czarnej w ciemności nocy, zalewając rujnowany przez wielkie cielsko pokład i samego Isaku.
W następnej chwili wąż okręcił się błyskawicznie wokół kolejnego masztu, zawracając do pchły, która śmiała go ukąsić. Isaku wydał z siebie urocze kwiknięcie, walnięty ogromnymi szczękami, nauczył się latać nad całą długością pokładu i finalnie odwiedził kajutę Syrusa, wraz z drzwiami.
- Tak - sapnęła Ryu, przestając mierzyć Isaku złowrogim spojrzeniem i kucając przy Dereku. Zaczęła perswadować: - Kochanie... uspokój się. Odniosłeś sukces. Obroniłeś mnie. Nie miotaj się już. Jesteśmy bezpieczni.
- Pomóc? - spytał kurtuazyjnie Isaku.
- Nie zbliżaj się! - warknęła Ryu, przerywając swój słodki świergot.
Isaku uniósł ręce obronnym gestem.
W następnej sekundzie eksplodowała ściana.
Siedzący na zewnątrz członkowie załogi, którzy akurat mieli widok na statek, bajkowo unoszący się na powierzchni czarnej wody, mogli zobaczyć wielki łeb morskiego węża, który wystrzelił z wody tuż obok niego i grzmotnął w bok, najwyraźniej celnie i z konkretnym zamiarem. Tym celem było miejsce, gdzie bestia zwęszyła potencjalną ofiarę, większą niż okoliczne ryby. Otaczające okręt ochronne zaklęcia rozstąpiły się i spłynęły po skórze potwora jak woda po kaczce. Najwyraźniej był odporny.
Natomiast Bakmut, Isaku, Ryu i Derek mogli przez wrzaski tego ostatniego usłyszeć tylko mało znaczący, głośny plusk, nim ogromna paszcza, uzbrojona w zęby wysokie jak oni sami, rozbiła ścianę w proch, sięgając ku nim.
Na szczęście i tak szli na pokład, gdzie zaraz znaleźli się w błysku białej magii, wszyscy ciągle w tych samych pozycjach, z Isaku któremu krew buchnęła z nosa jakby oberwał od Dereka znacznie skuteczniej niż w rzeczywistości.
Wąż poruszył głową w górę, przebijając się przez pokłady i wzniósł nad okrętem jak gigantyczna macka, a potem natychmiast skurczył w charakterystyczną literę "S", dając im ułamek sekundy na reakcję.
- Portal! - krzyknął Isaku do Bakmut, otwierając tenże, prowadzący na plażę (albo w płytkie fale przy tejże, nie był pewien), a sam rzucił się dokładnie w przeciwnym kierunku, wierząc w szybkość wampirzycy i skrzydła Nimathe, w przypadku tej ostatniej.
Wąż uderzył, łamiąc wielkim łbem przy okazji jeden z masztów. Isaku nie widział już towarzystwa, wiedział za to, że atak był wystarczająco szybki, by jedna z płetw po bokach głowy stwora złamała się na nim. Wyciągnął z nowego portalu swój miecz i wepchnął głęboko w bok ogromnej, muskularnej szyi, naciskając z całej siły w dół, by poszerzyć ranę. Miał nikłą nadzieję trafić między kręgi, ale głuchy chrobot powiedział mu, że nic z tego, wyrwał więc miecz, zanim złamał go na kości. Z rany bryzgnęła fontanna krwi, czarnej w ciemności nocy, zalewając rujnowany przez wielkie cielsko pokład i samego Isaku.
W następnej chwili wąż okręcił się błyskawicznie wokół kolejnego masztu, zawracając do pchły, która śmiała go ukąsić. Isaku wydał z siebie urocze kwiknięcie, walnięty ogromnymi szczękami, nauczył się latać nad całą długością pokładu i finalnie odwiedził kajutę Syrusa, wraz z drzwiami.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 32
Bakmut nie trzeba było powtarzać - wpadła w portal bez cienia zawahania, ciągnąc za sobą oboje towarzyszy. Nimathe również uciekła z nieprzystojnym smokowi skrzekiem.
Na plaży nie było już Syrusa, za to kilkoro wampirów z obnażonymi mieczami wskakiwało już na Tafu, który poderwał się z ziemi, gdy ostatni dopiero się go chwytał. Następna grupa też już czekała, na powracającą Nimathe.
Z kolei na statku hakkai - wściekły na węża i na siebie, że kiedykolwiek zaufał cholernemu malowniczemu jezioru - pojawił się na łbie potwora z długim nożem w jednej ręce, a naładowanym rewolwerem w drugiej. Nóż wbił solidnie w skórę monstrum, dla równowagi, a broń błyskawicznie wymierzył w wielkie oko. Nad cichą powierzchnią malowniczego jeziora poniósł się huk wystrzału, raz, drugi, trzeci, jeden po drugim.
Potem Syrus wyszarpnął nóż, skoczył z szamoczącej się bestii i zniknął. Zaraz znalazł się obok Isaku, ocenić szybko jego stan i zabrać go w razie potrzeby do bezpieczeństwa.
Z zewnątrz dobiegł wściekły ryk smoka - Tafu zanurkował i zionął białym ogniem w łeb i cielsko węża. Płomienie, które trafiły na okręt i żagle spłynęły po nim, nie czyniąc mu krzywdy, odegnane białą magią. W przelocie zeskoczyły z niego wampiry, przystępując do ofensywy. Kamali, wydając z siebie plemienny okrzyk, zanurkowała prosto w rozwartą paszczę potwora, zachlastać bestię od środka.
Bakmut nie trzeba było powtarzać - wpadła w portal bez cienia zawahania, ciągnąc za sobą oboje towarzyszy. Nimathe również uciekła z nieprzystojnym smokowi skrzekiem.
Na plaży nie było już Syrusa, za to kilkoro wampirów z obnażonymi mieczami wskakiwało już na Tafu, który poderwał się z ziemi, gdy ostatni dopiero się go chwytał. Następna grupa też już czekała, na powracającą Nimathe.
Z kolei na statku hakkai - wściekły na węża i na siebie, że kiedykolwiek zaufał cholernemu malowniczemu jezioru - pojawił się na łbie potwora z długim nożem w jednej ręce, a naładowanym rewolwerem w drugiej. Nóż wbił solidnie w skórę monstrum, dla równowagi, a broń błyskawicznie wymierzył w wielkie oko. Nad cichą powierzchnią malowniczego jeziora poniósł się huk wystrzału, raz, drugi, trzeci, jeden po drugim.
Potem Syrus wyszarpnął nóż, skoczył z szamoczącej się bestii i zniknął. Zaraz znalazł się obok Isaku, ocenić szybko jego stan i zabrać go w razie potrzeby do bezpieczeństwa.
Z zewnątrz dobiegł wściekły ryk smoka - Tafu zanurkował i zionął białym ogniem w łeb i cielsko węża. Płomienie, które trafiły na okręt i żagle spłynęły po nim, nie czyniąc mu krzywdy, odegnane białą magią. W przelocie zeskoczyły z niego wampiry, przystępując do ofensywy. Kamali, wydając z siebie plemienny okrzyk, zanurkowała prosto w rozwartą paszczę potwora, zachlastać bestię od środka.
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 32
Wylądowali ostatecznie w płytkich, błotnistych falach. Ryu natychmiast usiadła i wciągnęła sobie na kolana Dereka, który trafił twarzą w wodę. Spojrzała na Bakmut, jakby dla pewności, czy wampirzyca widzi to, co ona.
*
Zaatakowany przez Syrusa wąż nie wydał żadnego dźwięku, kiedy jego oko eksplodowało krwawo. Zaczął jednak miotać głową na wszystkie strony, dymiąc z postrzałowych ran i rozsiewając wokół krople krwi oraz skrawki mięcha. Raniony w szyję, wciąż buchając rytmicznymi fontannami krwi z rany zadanej przez Isaku, słabł stopniowo - ale bardzo powoli, zbyt wolno, zważywszy że uderzenia jego cielska bujały na wszystkie strony okrętem, kruszyły deski i sprawiały że żagle trzeszczały, pękając w wielu miejscach jednocześnie.
Gdy Tafu plunął w niego ogniem, bestia jakby ocknęła się na moment z amoku i rzuciła na smoka, jeszcze mocniej wypiętrzając z wody swoje sploty, teraz już przyciskając okręt od góry tak mocno, że nieuchronnie tonął pod jej ciężarem. Z pyska węża z każdym kłapnięciem, którym usiłował strącić z nieba smoka, bryzgała krew w wyniku wewnętrznych działań Kamali.
*
- Mam się świetnie! - zapewnił Isaku na widok Syrusa, opierając się na mieczu, żeby wstać, chociaż docelowo osiągnął bezradne klapnięcie na bok. Nawet nie był zaskoczony, bo nie czuł nic poniżej pasa.
W następnej chwili podbródek morskiego węża rozwalił nadbudówkę, zwalając im obojgu na głowę deski i kosząc wszystko, co było wyżej od stołu.
Isaku nie mógł chodzić, ale i tak teleportował się magią na drugą stronę szyi węża niż uderzył poprzednio. Właściwie trochę wyżej, żeby spadając, wbić miecz i zawisnąć na nim całym ciężarem, bo tylko tak miał szansę zadać jeszcze jakiekolwiek rany wściekłej bestii.
*
Pomoc walczącym - i tonącemu okrętowi - przyszła nieoczekiwanie od strony jeziora. Czarna, podobna do wieloryba bestia uderzyła w zanurzone cielsko węża, zmiatając go ze statku. Ten przestał tonąć pod jej ciężarem - chociaż niestety przypłacił to relingiem, zwalonym kolejnym żaglem i paroma zerwanymi deskami pokładu. Wszyscy uczepieni węża runęli wraz z nim do wody.
Potwór jakby popadł w amok, zapominając zupełnie o ludziach i smokach. Usiłował opleść go swoimi muskularnymi mackami i kąsał wściekle, nieustannie słabnąć, podczas gdy wieloryb pchał go swoim wielkim łbem, aż oba stwory i przy okazji wszyscy przypadkowi członkowie ich pojedynku osiedli na błotnistej płyciźnie, gdzie woda natychmiast zabarwiła się czernią gleby i szkarłatem krwi.
Wylądowali ostatecznie w płytkich, błotnistych falach. Ryu natychmiast usiadła i wciągnęła sobie na kolana Dereka, który trafił twarzą w wodę. Spojrzała na Bakmut, jakby dla pewności, czy wampirzyca widzi to, co ona.
*
Zaatakowany przez Syrusa wąż nie wydał żadnego dźwięku, kiedy jego oko eksplodowało krwawo. Zaczął jednak miotać głową na wszystkie strony, dymiąc z postrzałowych ran i rozsiewając wokół krople krwi oraz skrawki mięcha. Raniony w szyję, wciąż buchając rytmicznymi fontannami krwi z rany zadanej przez Isaku, słabł stopniowo - ale bardzo powoli, zbyt wolno, zważywszy że uderzenia jego cielska bujały na wszystkie strony okrętem, kruszyły deski i sprawiały że żagle trzeszczały, pękając w wielu miejscach jednocześnie.
Gdy Tafu plunął w niego ogniem, bestia jakby ocknęła się na moment z amoku i rzuciła na smoka, jeszcze mocniej wypiętrzając z wody swoje sploty, teraz już przyciskając okręt od góry tak mocno, że nieuchronnie tonął pod jej ciężarem. Z pyska węża z każdym kłapnięciem, którym usiłował strącić z nieba smoka, bryzgała krew w wyniku wewnętrznych działań Kamali.
*
- Mam się świetnie! - zapewnił Isaku na widok Syrusa, opierając się na mieczu, żeby wstać, chociaż docelowo osiągnął bezradne klapnięcie na bok. Nawet nie był zaskoczony, bo nie czuł nic poniżej pasa.
W następnej chwili podbródek morskiego węża rozwalił nadbudówkę, zwalając im obojgu na głowę deski i kosząc wszystko, co było wyżej od stołu.
Isaku nie mógł chodzić, ale i tak teleportował się magią na drugą stronę szyi węża niż uderzył poprzednio. Właściwie trochę wyżej, żeby spadając, wbić miecz i zawisnąć na nim całym ciężarem, bo tylko tak miał szansę zadać jeszcze jakiekolwiek rany wściekłej bestii.
*
Pomoc walczącym - i tonącemu okrętowi - przyszła nieoczekiwanie od strony jeziora. Czarna, podobna do wieloryba bestia uderzyła w zanurzone cielsko węża, zmiatając go ze statku. Ten przestał tonąć pod jej ciężarem - chociaż niestety przypłacił to relingiem, zwalonym kolejnym żaglem i paroma zerwanymi deskami pokładu. Wszyscy uczepieni węża runęli wraz z nim do wody.
Potwór jakby popadł w amok, zapominając zupełnie o ludziach i smokach. Usiłował opleść go swoimi muskularnymi mackami i kąsał wściekle, nieustannie słabnąć, podczas gdy wieloryb pchał go swoim wielkim łbem, aż oba stwory i przy okazji wszyscy przypadkowi członkowie ich pojedynku osiedli na błotnistej płyciźnie, gdzie woda natychmiast zabarwiła się czernią gleby i szkarłatem krwi.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 32
Wampiry zaczęły wynurzać się powyżej strefy walki dwóch wodnych bestii. Finn wyniósł na swoim grzbiecie także dosyć bezwładnego Isaku - choć po prawdzie książę pewnie nie potrzebował pomocy.
Również Kamali wypłynęła z paszczy potwora, kiedy zalała ją woda. Wynurzyła się, strzepując głową jak pies.
Cała grupa popłynęła w kierunku brzegu, dwoje wyłowiła z wody Nimathe i zaniosła na ląd, zawracając po kolejnych gdy tylko ich odstawiła.
*
Tymczasem po drugiej stronie wyspy stoczniowe rusztowanie z białego kryształu rosło w oczach. Było gotowe zdecydowanie szybciej niż później. Potem statek zniknął załodze sprzed oczu w błysku białej magii, teleportowany na wsporniki. Torik i Grim zaraz pospieszyli zresztą w jego kierunku.
*
Bakmut widziała. Jednak oglądała potyczkę tylko przez chwilę. Pochyliła się i pomogła wstać obojgu towarzyszy.
- Chodźmy, może Larkin ma coś przy sobie.
Przede wszystkim nie chciała stać w wodzie. Na wszelki wypadek.
Larkin szczęśliwie miał jakieś opatrunki, które zaraz wykorzystał na rękę zdębiałego Dereka, utyskując przy tym na całą sytuację.
Potem w ogólnej okolicy ogniska zjawił się Syrus w towarzystwie Adhary, kobiety bliźniaczo podobnej do Leny - różniły ją w zasadzie tylko odzież i inny kształt rogów - oraz dwójki krasnoludów, z których jeden niósł zwoje jednorożcowego włosia.
- I właśnie dlatego potrzebujemy drewna - wyjaśnił hakkai tej pierwszej.
- Łau - podsumowała. - No w porządku. Macie się gdzie schować na noc?
- Jeszcze nie wiemy. Dam ci znać. Na razie rozłóżcie barierę przed dziką magią.
- Jak sobie życzysz - odrzekła i odeszła z krasnoludem, porozmieszczać włosie.
Wampiry zaczęły wynurzać się powyżej strefy walki dwóch wodnych bestii. Finn wyniósł na swoim grzbiecie także dosyć bezwładnego Isaku - choć po prawdzie książę pewnie nie potrzebował pomocy.
Również Kamali wypłynęła z paszczy potwora, kiedy zalała ją woda. Wynurzyła się, strzepując głową jak pies.
Cała grupa popłynęła w kierunku brzegu, dwoje wyłowiła z wody Nimathe i zaniosła na ląd, zawracając po kolejnych gdy tylko ich odstawiła.
*
Tymczasem po drugiej stronie wyspy stoczniowe rusztowanie z białego kryształu rosło w oczach. Było gotowe zdecydowanie szybciej niż później. Potem statek zniknął załodze sprzed oczu w błysku białej magii, teleportowany na wsporniki. Torik i Grim zaraz pospieszyli zresztą w jego kierunku.
*
Bakmut widziała. Jednak oglądała potyczkę tylko przez chwilę. Pochyliła się i pomogła wstać obojgu towarzyszy.
- Chodźmy, może Larkin ma coś przy sobie.
Przede wszystkim nie chciała stać w wodzie. Na wszelki wypadek.
Larkin szczęśliwie miał jakieś opatrunki, które zaraz wykorzystał na rękę zdębiałego Dereka, utyskując przy tym na całą sytuację.
Potem w ogólnej okolicy ogniska zjawił się Syrus w towarzystwie Adhary, kobiety bliźniaczo podobnej do Leny - różniły ją w zasadzie tylko odzież i inny kształt rogów - oraz dwójki krasnoludów, z których jeden niósł zwoje jednorożcowego włosia.
- I właśnie dlatego potrzebujemy drewna - wyjaśnił hakkai tej pierwszej.
- Łau - podsumowała. - No w porządku. Macie się gdzie schować na noc?
- Jeszcze nie wiemy. Dam ci znać. Na razie rozłóżcie barierę przed dziką magią.
- Jak sobie życzysz - odrzekła i odeszła z krasnoludem, porozmieszczać włosie.
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 32
Isaku akurat bardzo potrzebował pomocy. I chyba też trochę atencji medycznej, a przynajmniej cichego miejsca do wyleżenia. I schować gdzieś miecz, zanim zardzewieje.
- Dziękuję, bosmanie - powiedział w związku z tym wampirowi, bo ten zdecydowanie przybliżył go swoją życzliwością do wszystkich trzech celów. Trudno byłoby je osiągnąć na dnie jeziora.
Za ich plecami miotanie się dobiegło końca. Morski wąż znieruchomiał w końcu na płyciźnie. Wielki, czarny stwór zaczął przewalać się trudem z boku na bok, najwyraźniej usiłując powrócić na głębszą wodę.
*
Ryu, otrząsnąwszy się z szoku, zajęła się Derekiem. Konkretnie, kiedy Larkin z nim skończył, położyła go w zagłębieniu korzeni i kazała mu iść spać. Był tak czy inaczej bezużyteczny w swoim obecnym stanie. Jego pogruchotana dłoń musiała poczekać na lepsze czasy. Próbował się z nią na domiar złego kłócić, ale był pijany niemal jak kłoda, więc jego opór nie trwał długo.
Ryu nakryła go dodatkowo własną bluzą i rozcierając ramiona poszła rozejrzeć się, czy nie potrzeba do czegoś jej pomocy.
Isaku akurat bardzo potrzebował pomocy. I chyba też trochę atencji medycznej, a przynajmniej cichego miejsca do wyleżenia. I schować gdzieś miecz, zanim zardzewieje.
- Dziękuję, bosmanie - powiedział w związku z tym wampirowi, bo ten zdecydowanie przybliżył go swoją życzliwością do wszystkich trzech celów. Trudno byłoby je osiągnąć na dnie jeziora.
Za ich plecami miotanie się dobiegło końca. Morski wąż znieruchomiał w końcu na płyciźnie. Wielki, czarny stwór zaczął przewalać się trudem z boku na bok, najwyraźniej usiłując powrócić na głębszą wodę.
*
Ryu, otrząsnąwszy się z szoku, zajęła się Derekiem. Konkretnie, kiedy Larkin z nim skończył, położyła go w zagłębieniu korzeni i kazała mu iść spać. Był tak czy inaczej bezużyteczny w swoim obecnym stanie. Jego pogruchotana dłoń musiała poczekać na lepsze czasy. Próbował się z nią na domiar złego kłócić, ale był pijany niemal jak kłoda, więc jego opór nie trwał długo.
Ryu nakryła go dodatkowo własną bluzą i rozcierając ramiona poszła rozejrzeć się, czy nie potrzeba do czegoś jej pomocy.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 32
- Nie ma za co - burknął wampir. Zadarł głowę gdy zawisła nad nimi Nimathe, gotowa zabrać ich do brzegu. - Trzymaj się mocno.
Rzeczywiście trochę szarpnęło kiedy złapał się podanej łapy, ale potem smoczyca objęła ich i bezpiecznie doniosła na brzeg. Gdzie Finn wziął Isaku w ramiona i zaniósł jak księżniczkę, położyć przy ognisku. Żeby miał szansę wyschnąć.
*
Syrus spojrzał na utkniętego walenia i przeskoczył na jego grzbiet.
- Dziękuję - mruknął, kładąc mu dłoń na grzbiecie i przeniósł zwierzę kawałek obok, do głębszej wody, by mogło odpłynąć w spokoju.
*
Cóż, było.
Otrząsnąwszy się, załoga popadła początkowo w pewien chaos, ale ostatecznie skutecznie rozdzieliła się - grupa ludzi poszła, pomóc inżynierom spisać listę zniszczeń, kolejna przynieść i porozdawać koce dla wszystkich którzy mogli tego potrzebować, natomiast kolejna, mieszana, wyciągnąć ze statku liny i bardzo nieprzyjemnie wyglądające haki.
Wkrótce później poprzywiązywano haki porządnie i cała grupa poszła nurkować wokół truchła. Zamierzali wywlec je na plażę. Sporo mięsa w końcu. I potencjalnie mogliby zrzucić łeb Neatanowi na głowę, czy coś.
- Nie ma za co - burknął wampir. Zadarł głowę gdy zawisła nad nimi Nimathe, gotowa zabrać ich do brzegu. - Trzymaj się mocno.
Rzeczywiście trochę szarpnęło kiedy złapał się podanej łapy, ale potem smoczyca objęła ich i bezpiecznie doniosła na brzeg. Gdzie Finn wziął Isaku w ramiona i zaniósł jak księżniczkę, położyć przy ognisku. Żeby miał szansę wyschnąć.
*
Syrus spojrzał na utkniętego walenia i przeskoczył na jego grzbiet.
- Dziękuję - mruknął, kładąc mu dłoń na grzbiecie i przeniósł zwierzę kawałek obok, do głębszej wody, by mogło odpłynąć w spokoju.
*
Cóż, było.
Otrząsnąwszy się, załoga popadła początkowo w pewien chaos, ale ostatecznie skutecznie rozdzieliła się - grupa ludzi poszła, pomóc inżynierom spisać listę zniszczeń, kolejna przynieść i porozdawać koce dla wszystkich którzy mogli tego potrzebować, natomiast kolejna, mieszana, wyciągnąć ze statku liny i bardzo nieprzyjemnie wyglądające haki.
Wkrótce później poprzywiązywano haki porządnie i cała grupa poszła nurkować wokół truchła. Zamierzali wywlec je na plażę. Sporo mięsa w końcu. I potencjalnie mogliby zrzucić łeb Neatanowi na głowę, czy coś.
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 32
Miejsce nie było konkretnie "ciche". Ale nie można mieć wszystkiego. Przynajmniej zanurzenie w błocie i krwi sprawiło, że nie był biały, więc mógł liczyć, że nikt go nie rozpozna w ogólnej krzątaninie. Przewrócił się na brzuch z wdziękiem opasłej foki i podłożył ramiona pod policzek, wpatrując się w ognisko. Urocze było.
*
Ryba zanurzyła się w wodzie i wynurzyła po chwili. Stwór wypuścił dwie fontanny wody z nozdrzy, a potem machnął Syrusowi płetwą ogonową na pożegnanie i zniknął.
*
W tym wielkim, okrwawionym, brudnym łbie zresztą już coś tkwiło, tuż przy delikatnej płetwie grzbietowej - złociście błyszczący kawałek ułamanego ostrza.
Poza tym, wąż najwyraźniej nie był tym, którego widzieli na poprzednim jeziorze. W porównaniu z tamtym, był mimo wszystko mniejszy, a jego łeb i szyję zdobiły różowawe blizny z dawnych starć, być może z innymi potworami. Miał też nieco inny kolor, bardziej szarawy i blady.
Miejsce nie było konkretnie "ciche". Ale nie można mieć wszystkiego. Przynajmniej zanurzenie w błocie i krwi sprawiło, że nie był biały, więc mógł liczyć, że nikt go nie rozpozna w ogólnej krzątaninie. Przewrócił się na brzuch z wdziękiem opasłej foki i podłożył ramiona pod policzek, wpatrując się w ognisko. Urocze było.
*
Ryba zanurzyła się w wodzie i wynurzyła po chwili. Stwór wypuścił dwie fontanny wody z nozdrzy, a potem machnął Syrusowi płetwą ogonową na pożegnanie i zniknął.
*
W tym wielkim, okrwawionym, brudnym łbie zresztą już coś tkwiło, tuż przy delikatnej płetwie grzbietowej - złociście błyszczący kawałek ułamanego ostrza.
Poza tym, wąż najwyraźniej nie był tym, którego widzieli na poprzednim jeziorze. W porównaniu z tamtym, był mimo wszystko mniejszy, a jego łeb i szyję zdobiły różowawe blizny z dawnych starć, być może z innymi potworami. Miał też nieco inny kolor, bardziej szarawy i blady.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości