Dzień 43
Syrus spojrzał na pozostałą dwójkę kapitanów, unosząc lekko brwi.
- Zasadniczo to sprowadza się do pytania, czy bardziej interesuje was zwiad czy zaopatrzenie - stwierdził. - Bo takie zmiany odbędą się kosztem powierzchni załadunkowej.
- Zwiad - stwierdziła wysoka, chuda jak tyka wampirzyca.
- Zwiad - zgodził się z nią drugi Starszy.
- Zatem te dwa statki do przebudowy - stwierdził Syrus. - Rozważaliście rozebranie wspólnych kajut dla załogi i przeniesienie ich na pokład niżej? - zapytał jeszcze Bugnika. - To chyba byłoby znacznie łatwiejsze niż wprowadzanie podobnych zmian w pierwszej ładowni, i nie wymagałoby skracania ważnych strukturalnie ścian.
19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 43
- Przysiądą na przodach jak pijane kaczki - odpowiedział uprzejmie Bugnik. - Musiałbym zmienić strukturę statków, żeby dociążyć rufę.
- Przysiądą na przodach jak pijane kaczki - odpowiedział uprzejmie Bugnik. - Musiałbym zmienić strukturę statków, żeby dociążyć rufę.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 43
- Prawda - przyznał Syrus.
- Lub można przebudować cały ten pokład - mruknęła wampirzyca. - Przenieść wspólne kajuty pokład niżej, tak jak Syrus mówi, wyburzyć połowę kajut indywidualnych i przenieść je do dziobu, a działa wstawić pośrodku, pomiędzy nie. To pozwoli na równomierne rozłożenie ciężaru, jednocześnie ratując ściany wspornikowe z ładowni.
- Prawda - przyznał Syrus.
- Lub można przebudować cały ten pokład - mruknęła wampirzyca. - Przenieść wspólne kajuty pokład niżej, tak jak Syrus mówi, wyburzyć połowę kajut indywidualnych i przenieść je do dziobu, a działa wstawić pośrodku, pomiędzy nie. To pozwoli na równomierne rozłożenie ciężaru, jednocześnie ratując ściany wspornikowe z ładowni.
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 43
- W porządku, tak możemy zrobić - przyznał Bugnik. - Ale wtedy wejdzie wam znacznie mniej dział. Z sześć na okręt. Do tego standardowo możemy dołożyć lekkie na górny pokład.
- W porządku, tak możemy zrobić - przyznał Bugnik. - Ale wtedy wejdzie wam znacznie mniej dział. Z sześć na okręt. Do tego standardowo możemy dołożyć lekkie na górny pokład.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 43
- Jeśli mamy się zajmować przede wszystkim zwiadem i zaopatrzeniem, to raczej sensowny kompromis - stwierdziła wampirzyca. - Sześć dział i lekkie na górnym pokładzie. Zwłaszcza że nie będzie nas kosztował aż tak wiele przestrzeni na załadunek.
- To prawda - zgodził się Syrus. - Możemy tak przerobić wszystkie trzy fregaty, mają ten sam plan.
- Jeśli mamy się zajmować przede wszystkim zwiadem i zaopatrzeniem, to raczej sensowny kompromis - stwierdziła wampirzyca. - Sześć dział i lekkie na górnym pokładzie. Zwłaszcza że nie będzie nas kosztował aż tak wiele przestrzeni na załadunek.
- To prawda - zgodził się Syrus. - Możemy tak przerobić wszystkie trzy fregaty, mają ten sam plan.
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 43
- Świetnie - powiedział Bugnik. - W takim razie wsadzimy te ciężkie działa na burty, a lekkie na górny pokład, na dzioby i nadbudówki. Przeróbki nie będą duże. Potrzebujesz czegoś ode mnie? - rzucił za plecy Syrusa.
Syrus oczywiście mógł od dłuższej chwili słyszeć zbliżające się stukanie pazurów oraz bicie serca i szybki oddech małego zwierzątka, ale zasadniczo brzmiało jakby należało do jednego z licznych psów.
Ale to nie był pies. To był lis. Lub może raczej, z czego rozpoznaniem Syrus nie miał problemów, Kitsune.
Jego sierść miała ciemny, burgundowy odcień, jak włosy Fuju. Klapnął niedbale na jedną stronę, pokręcił łbem na pytanie Bugnika i zaczął skrobać się tylną nogą pod brodą.
- Rozumiem - powiedział Bugnik jakby namyślając się, czy powinien pozwolić na to, do czego zaraz dojdzie.
Jak w wielu portach na świecie, przy tym również pierwszy rząd zabudowy stanowiły sklejone bokami, kolorowe budynki o spadzistych dachach, często zajmowane przez bogatych kupców, a tutaj pełniące funkcje magazynów, z których łatwo było dostarczyć wyposażenie na statki. Gwałtowny podmuch wiatru wzburzył teraz wodę i na najbliższy z tych budynków delikatnie zleciał smok. Miał śnieżnobiałe łuski i pióra, które mieniły się pastelowymi odcieniami błękitu i zieleni. Cała jego sylwetka, z niemal ptasimi łapami, nosem równie miękkim jak ten Nimathe, cienkimi rogami wygiętymi w tył i długimi sumimi wąsami zwieszającymi się z pyska, sprawiała wrażenie tak delikatnej, jakby smok był w istocie porcelanową figurą. Złożył ogromne skrzydła wzdłuż smukłego, wężowego tułowia i opuścił długi ogon niemal do poziomu ulicy, a wzdłuż jego kręgosłupa zjechał na nią zręcznie ubrany w czarne shinobi shozoku hakkai. Czarnowłosy i czarnooki, wyglądał jak z innych czasów. Miał nawet tradycyjny wschodni koczek.
Spojrzał tylko z ukosa na lisa, a ten natychmiast przestał się drapać i zmienił w młodego mężczyznę. Rozczochrane włosy miał związane niedbale na karku, zadarty nos pokryty całkiem wyraźnymi piegami, a ubrany był zupełnie po marynarku, w luźną koszulę, kubrak i spodnie wciśnięte w buty z wysokimi cholewami. W przeciwieństwie do swojego czarnowłosego towarzysza, który przez miecz, dwa pistolety i kilka noży tylko cudem nie brzęczał, nie miał żadnej widocznej broni.
- Dokusui-dono - przywitał się czarnowłosy hakkai. - Możemy zamienić słowo na osobności?
- Świetnie - powiedział Bugnik. - W takim razie wsadzimy te ciężkie działa na burty, a lekkie na górny pokład, na dzioby i nadbudówki. Przeróbki nie będą duże. Potrzebujesz czegoś ode mnie? - rzucił za plecy Syrusa.
Syrus oczywiście mógł od dłuższej chwili słyszeć zbliżające się stukanie pazurów oraz bicie serca i szybki oddech małego zwierzątka, ale zasadniczo brzmiało jakby należało do jednego z licznych psów.
Ale to nie był pies. To był lis. Lub może raczej, z czego rozpoznaniem Syrus nie miał problemów, Kitsune.
Jego sierść miała ciemny, burgundowy odcień, jak włosy Fuju. Klapnął niedbale na jedną stronę, pokręcił łbem na pytanie Bugnika i zaczął skrobać się tylną nogą pod brodą.
- Rozumiem - powiedział Bugnik jakby namyślając się, czy powinien pozwolić na to, do czego zaraz dojdzie.
Jak w wielu portach na świecie, przy tym również pierwszy rząd zabudowy stanowiły sklejone bokami, kolorowe budynki o spadzistych dachach, często zajmowane przez bogatych kupców, a tutaj pełniące funkcje magazynów, z których łatwo było dostarczyć wyposażenie na statki. Gwałtowny podmuch wiatru wzburzył teraz wodę i na najbliższy z tych budynków delikatnie zleciał smok. Miał śnieżnobiałe łuski i pióra, które mieniły się pastelowymi odcieniami błękitu i zieleni. Cała jego sylwetka, z niemal ptasimi łapami, nosem równie miękkim jak ten Nimathe, cienkimi rogami wygiętymi w tył i długimi sumimi wąsami zwieszającymi się z pyska, sprawiała wrażenie tak delikatnej, jakby smok był w istocie porcelanową figurą. Złożył ogromne skrzydła wzdłuż smukłego, wężowego tułowia i opuścił długi ogon niemal do poziomu ulicy, a wzdłuż jego kręgosłupa zjechał na nią zręcznie ubrany w czarne shinobi shozoku hakkai. Czarnowłosy i czarnooki, wyglądał jak z innych czasów. Miał nawet tradycyjny wschodni koczek.
Spojrzał tylko z ukosa na lisa, a ten natychmiast przestał się drapać i zmienił w młodego mężczyznę. Rozczochrane włosy miał związane niedbale na karku, zadarty nos pokryty całkiem wyraźnymi piegami, a ubrany był zupełnie po marynarku, w luźną koszulę, kubrak i spodnie wciśnięte w buty z wysokimi cholewami. W przeciwieństwie do swojego czarnowłosego towarzysza, który przez miecz, dwa pistolety i kilka noży tylko cudem nie brzęczał, nie miał żadnej widocznej broni.
- Dokusui-dono - przywitał się czarnowłosy hakkai. - Możemy zamienić słowo na osobności?
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 43
Syrus zerknął z ukosa na Bugnika, bo zauważył jego wahanie. Potem jednak skupił się na dwójce hakkaich.
- Skoro macie takie życzenie - zgodził się, skinąwszy im głową na powitanie. - Prowadźcie.
Syrus zerknął z ukosa na Bugnika, bo zauważył jego wahanie. Potem jednak skupił się na dwójce hakkaich.
- Skoro macie takie życzenie - zgodził się, skinąwszy im głową na powitanie. - Prowadźcie.
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 43
Odeszli wobec tego kawałek od doku, na promenadę wiodąca wzdłuż wybrzeża, aż wreszcie przystanęli na jednym z wielkich pomostów, przy którym nic akurat nie cumowało.
- Jestem Hachiro - przedstawił się ten hakkai, który wyglądał jak hakkai. - Jestem kapitanem "Albatrosa". To jest Yamato, mój brat.
- Oczywiście, wiemy kim ty jesteś, Dokusui-sama - zapewnił Yamato.
- To dla nas wielki zaszczyt - zapewnił Hachiro i ukłonili się obaj uprzejmie.
Odeszli wobec tego kawałek od doku, na promenadę wiodąca wzdłuż wybrzeża, aż wreszcie przystanęli na jednym z wielkich pomostów, przy którym nic akurat nie cumowało.
- Jestem Hachiro - przedstawił się ten hakkai, który wyglądał jak hakkai. - Jestem kapitanem "Albatrosa". To jest Yamato, mój brat.
- Oczywiście, wiemy kim ty jesteś, Dokusui-sama - zapewnił Yamato.
- To dla nas wielki zaszczyt - zapewnił Hachiro i ukłonili się obaj uprzejmie.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 43
- Miło mi was poznać, Hachiro-san, Yamato-san - zapewnił Syrus, odwzajemniając ich uprzejmy ukłon. Nie miał w końcu powodu być niemiły. - Wy musicie być synami Ryu-san? - zaryzykował pytanie, bo wydawało mu się że pamiętał, jak wspominała ich imiona w którejś rozmowie z Derekiem.
- Miło mi was poznać, Hachiro-san, Yamato-san - zapewnił Syrus, odwzajemniając ich uprzejmy ukłon. Nie miał w końcu powodu być niemiły. - Wy musicie być synami Ryu-san? - zaryzykował pytanie, bo wydawało mu się że pamiętał, jak wspominała ich imiona w którejś rozmowie z Derekiem.
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 43
- Jesteśmy, rzeczywiście - potaknął Hachiro.
- Synami Wakako-sama, tak - mruknął Yatmato, krzyżując ramiona na piersi i uśmiechając się krzywo.
- Między innymi dlatego mamy nadzieję, że wybaczysz nam, że ci przeszkodziliśmy, Dokusui-dono.
- Haha-ue wyrażała się bardzo pozytywnie o twojej załodze, Dokusui-sama.
- Dlatego nie jesteśmy bardzo zmartwieni ostatnim transferem. Ale jednak... trochę jesteśmy - przyznał Hachiro z ubolewaniem w głosie. Jego postawa i twarz wyrażały tylko odrobinę szczerej troski. Ale puls go jednak trochę zdradzał. Równie dobrze mógłby iść z takim na pole bitwy. - Byłoby dla nas przyczyną wielkiego frasunku, gdyby haha-ue spotkała jakaś nieprzyjemność.
- To prawda - powiedział Yamato. - A ludzie, przygnieceni nieszczęściem, podejmują niekiedy pochopne decyzje i popełniają poważne błędny.
- Owszem - przyznał bratu rację Hachiro. - Poważne błędy o smutnych konsekwencjach. Na przykład w trakcie manewrów na morzu.
- Och, tak. Bardzo pechowe... dla mniejszych jednostek w okolicy.
- Jesteśmy, rzeczywiście - potaknął Hachiro.
- Synami Wakako-sama, tak - mruknął Yatmato, krzyżując ramiona na piersi i uśmiechając się krzywo.
- Między innymi dlatego mamy nadzieję, że wybaczysz nam, że ci przeszkodziliśmy, Dokusui-dono.
- Haha-ue wyrażała się bardzo pozytywnie o twojej załodze, Dokusui-sama.
- Dlatego nie jesteśmy bardzo zmartwieni ostatnim transferem. Ale jednak... trochę jesteśmy - przyznał Hachiro z ubolewaniem w głosie. Jego postawa i twarz wyrażały tylko odrobinę szczerej troski. Ale puls go jednak trochę zdradzał. Równie dobrze mógłby iść z takim na pole bitwy. - Byłoby dla nas przyczyną wielkiego frasunku, gdyby haha-ue spotkała jakaś nieprzyjemność.
- To prawda - powiedział Yamato. - A ludzie, przygnieceni nieszczęściem, podejmują niekiedy pochopne decyzje i popełniają poważne błędny.
- Owszem - przyznał bratu rację Hachiro. - Poważne błędy o smutnych konsekwencjach. Na przykład w trakcie manewrów na morzu.
- Och, tak. Bardzo pechowe... dla mniejszych jednostek w okolicy.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość