- Nie muszą rozmawiać z nim - zauważył Elra. - Mogą rozmawiać z tobą. Myślałem bardziej żeby skorzystać z jego pomocy do stworzenia i utrzymania stabilnego, tajnego kanału komunikacyjnego z nimi - wyjaśnił. - Przepraszam - dodał do Lisa, troszkę zdumiony. Syrus chyba musiał zwerbować jakieś upiory, bo faraon nie widział jak inaczej list miałby przebyć cały dystans z Królestwa do gdziekolwiek hakkai aktualnie był z taką prędkością.
*
Tymczasem Jon, Brunhilda i Kellam płynęli z całą prędkością, jaką tylko mogli rozwinąć. Przez większość drogi wiatr im raczej nie sprzyjał, więc była to prędkość dość leniwa. Szczęśliwie, przy niewielkiej liczbie wiezionych na pokładzie ludzi fregata nie musiała martwić się zaopatrzeniem tak jak drakkary przed nią, ba, nawet nie musiała zbliżać się do zadżumionego wybrzeża kontynentu.
Wobec tego wszystkiego jednakże, pomimo przecięcia złej wody, czekał ich jeszcze co najmniej tydzień żeglugi. Byli już jednak blisko - zrobiło się zimno, noce zaczynały pomału się wydłużać, a niebo i morze zszarzały. Wampiry wciąż kręciły się wokół, po pokładzie i pod nim, chociaż odwrotnie niż robili to ludzie: największe ożywienie zawsze panowało na statku w nocy, podczas gdy w dzień obsada pokładu składała się tylko z niezbędnych członków załogi, zawsze mocno uzupełnianych obecnym na syrusowych statkach niewielkim czynnikiem ludzkim.
A co rzucało się w oczy, zawsze, ale to zawsze, przynajmniej jeden z marynarzy, niezależnie od pory dnia i gatunku, krążył wzdłuż relingu dookoła całego pokładu, jakby naprawdę uznawał potrzebę patrolowania tej niewielkiej przestrzeni - bo wyglądać zagrożeń na morzu przecież nie mógł, od tego mieli ludzi usadowionych na maszcie z patrzałkami.
Tego sennego dnia ową funkcję pełnił człowiek - nieco starszy, acz twardy jak głaz posiwiały mężczyzna. Wszystko toczyło się jak zwykle, aż nagle marynarz zawołał. Wychylił się nieco za burtę, unosząc rękę.
Wśród reszty załogi zapanowało lekkie poruszenie, żeglarze zabrali się za zwijanie żagli, ktoś zbiegł pod pokład.
18. Magia nie istnieje!
- Cerro
- Takeshi
Re: 18. Magia nie istnieje!
Jon spędzał większość swoich dni na pokładzie, na świeżym powietrzu, urządzając sobie sparingi z chętnymi do tego marynarzami czy wampirami, zagadując członków załogi na neutralne tematy i pomagając, jeśli zaistniała potrzeba. Słowem, żył ze wszystkimi na jak najbardziej przyjaznej stopie i tak samo starał się postępować wobec własnej siostry. Zdystansowanie, elegancja i chłód Brunhildy zbijały go z pantałyku, ale szybko przekonał się, że mimo wszystko dziewczyna najwyraźniej nie ma nic przeciwko jego towarzystwu. Nawet jeśli wolała dystyngowanie przechadzać się na dziób statku, zarywać noce w towarzystwie Kellama i pisać pamiętniki, niż bratać się ze wszystkimi jak on.
Toteż kiedy nastało poruszenie, Jon również był na pokładzie i natychmiast znalazł się przy relingu, wypatrując w wodzie tego, co wzbudziło zamęt.
Toteż kiedy nastało poruszenie, Jon również był na pokładzie i natychmiast znalazł się przy relingu, wypatrując w wodzie tego, co wzbudziło zamęt.
- Akayla
- Kruk
Re: 18. Magia nie istnieje!
Marynarz obejrzał się na niego. Lubił Jona, jak większość załogi, bo i trudno było nie.
- Patrz, tu blisko - powiedział, wskazując w fale nie dalej niż półtora metra od burty statku. Z szarej wody wystawała wielka, żaglowata płetwa. Wyglądała jak coś, co mogłoby należeć do miecznika, była jednak stalowo-zielona, pokryta rdzawo-czerwonymi plamami. Cierpliwie przecinała fale obok statku, podczas gdy fregata zwalniała powoli. - To Ostropłetwy, z wieściami. Kapitan zaraz zejdzie z nim porozmawiać.
Rzeczywiście, kapitan fregaty, przystojny, ciemnowłosy wampir, wyłonił się ze swojej kajuty, ubrany i z kapturem naciągniętym na głowę. Poczekał, aż fregata zupełnie wytraci prędkość, a potem polecił rzucić linę. Marynarze przywiązali ją solidnie do relingu i już chwilę później kapitan zsuwał się po niej tuż nad powierzchnię wody. W międzyczasie Ostropłetwy także się zatrzymał i wynurzył gadowatą głowę, strzygąc płetwami w oczekiwaniu.
- Patrz, tu blisko - powiedział, wskazując w fale nie dalej niż półtora metra od burty statku. Z szarej wody wystawała wielka, żaglowata płetwa. Wyglądała jak coś, co mogłoby należeć do miecznika, była jednak stalowo-zielona, pokryta rdzawo-czerwonymi plamami. Cierpliwie przecinała fale obok statku, podczas gdy fregata zwalniała powoli. - To Ostropłetwy, z wieściami. Kapitan zaraz zejdzie z nim porozmawiać.
Rzeczywiście, kapitan fregaty, przystojny, ciemnowłosy wampir, wyłonił się ze swojej kajuty, ubrany i z kapturem naciągniętym na głowę. Poczekał, aż fregata zupełnie wytraci prędkość, a potem polecił rzucić linę. Marynarze przywiązali ją solidnie do relingu i już chwilę później kapitan zsuwał się po niej tuż nad powierzchnię wody. W międzyczasie Ostropłetwy także się zatrzymał i wynurzył gadowatą głowę, strzygąc płetwami w oczekiwaniu.
- Cerro
- Takeshi
Re: 18. Magia nie istnieje!
- Bardzo sprytne - przyznał Jon, szczerze urzeczony pomysłem.
- Akayla
- Kruk
Re: 18. Magia nie istnieje!
Marynarz przytaknął.
- To dzięki nim możemy się tak sprawnie komunikować między statkami i z kontaktami na wybrzeżu, nieważne, gdzie jesteśmy - wyjaśnił. - Ciągle nie do końca wiem, jak im się udaje nas zawsze znaleźć - przyznał. - Pewnie jakieś ich rybie zmysły, czy coś.
Kapitan i Ostropłetwy klekotali do siebie przez dłuższą chwilę - syrenki znały kilka ludzkich języków, jednak nie umiały sprawnie mówić w żadnym z nich, zmuszając ludzi do przyswojenia sobie i odtwarzania ich dziwacznej mowy, najlepiej jak umieli.
Po dłuższej chwili takiej wymiany zdań Ostropłetwy zanurzył się całkowicie i zniknął między falami, zaś kapitan wspiął się z powrotem na pokład.
- Wieści z Północy, książę - zwrócił się do Jona.
- To dzięki nim możemy się tak sprawnie komunikować między statkami i z kontaktami na wybrzeżu, nieważne, gdzie jesteśmy - wyjaśnił. - Ciągle nie do końca wiem, jak im się udaje nas zawsze znaleźć - przyznał. - Pewnie jakieś ich rybie zmysły, czy coś.
Kapitan i Ostropłetwy klekotali do siebie przez dłuższą chwilę - syrenki znały kilka ludzkich języków, jednak nie umiały sprawnie mówić w żadnym z nich, zmuszając ludzi do przyswojenia sobie i odtwarzania ich dziwacznej mowy, najlepiej jak umieli.
Po dłuższej chwili takiej wymiany zdań Ostropłetwy zanurzył się całkowicie i zniknął między falami, zaś kapitan wspiął się z powrotem na pokład.
- Wieści z Północy, książę - zwrócił się do Jona.
- Akayla
- Kruk
Re: 18. Magia nie istnieje!
- Twój ojciec wpłynął do portu w Grata i Myrkrinu na krótko przed pojawieniem się floty galer z Południa. Galery podjęły się oblężenia i zostały rychło zatopione przez siły Północy, wszystkie. Port pozostaje jednak zamknięty, oficjalnie w obawie przed dżumą. Szerzy się na kontynencie i podobno dotarła do Ostatniego Miasta. Przed wejściem pływa parę drakkarów, zapewne żebyśmy się nie rozbili o blokadę. Twój ojciec żyje, ma się świetnie, a lud mówi o nim jak o zbawcy.
- Cerro
- Takeshi
Re: 18. Magia nie istnieje!
Jon odetchnął głęboko. Wydarzyło się trochę więcej, niż sądził. I skąd Królestwa Południowe wiedziały...? Ogólnie jednak nie było źle.
- W porządku. Dziękuję, kapitanie - powiedział. - To doskonałe informacje. Wybaczcie, pójdę powiedzieć siostrze - dodał i ruszył do kajuty Brunhildy.
- W porządku. Dziękuję, kapitanie - powiedział. - To doskonałe informacje. Wybaczcie, pójdę powiedzieć siostrze - dodał i ruszył do kajuty Brunhildy.
- Akayla
- Kruk
Re: 18. Magia nie istnieje!
Minął kolejny tydzień. W czasie tegoż do pałacu w Grata i Myrkrinu napłynęła kolejna seria raportów - a sądząc po ich liczbie, gdziekolwiek Pradawny przebywał, czas płynął tam inaczej, co drugi dzień bowiem przysyłał dwa.
Według najnowszego, Paskud podniósł skuteczność swojej "kuracji" wampiryzmu do około trzydziestu paru procent. Nie byłoby to zachwycające, gdyby nie fakt, że jednocześnie Pradawny zbił szansę śmierci w wyniku przemiany niemalże do zera i potwierdzał, że możliwe jest wielokrotne podejmowanie prób, każda następna z rosnącą skutecznością. Zapewniał też, że prace są kontynuowane, chociaż jego zdaniem przemienienie Isaku z powrotem w człowieka było możliwe już teraz, przy odpowiedniej liczbie podejść.
Między pracą Pradawnego a dżumą w Ostatnim Mieście, która przechodziła swoją eksplozję dopiero teraz, Ravhona wciąż była zbyt zajęta by donieść listy na Wschód. Zaoferowała wprawdzie alternatywy, Elra jednak zrezygnował. I tak nie chciał opuszczać kraju dopóki nie upewni się, że zaraza znalazła się pod kontrolą, mógł poczekać.
Nadal też nie zbliżał się do Isaku - oczywiście chciałby spędzać z przyjacielem więcej czasu, jednak dał słowo i zamierzał się go trzymać dopóki książę sam go z tego nie zwolni. Niekiedy było to średnio wygodne, ale Elra był uparty i wytrwały.
Po południu, Ver przyszedł do Isaku.
- Przyleciał posłaniec z jednego z naszych statków - powiedział. - Widzą fregatę.
Według najnowszego, Paskud podniósł skuteczność swojej "kuracji" wampiryzmu do około trzydziestu paru procent. Nie byłoby to zachwycające, gdyby nie fakt, że jednocześnie Pradawny zbił szansę śmierci w wyniku przemiany niemalże do zera i potwierdzał, że możliwe jest wielokrotne podejmowanie prób, każda następna z rosnącą skutecznością. Zapewniał też, że prace są kontynuowane, chociaż jego zdaniem przemienienie Isaku z powrotem w człowieka było możliwe już teraz, przy odpowiedniej liczbie podejść.
Między pracą Pradawnego a dżumą w Ostatnim Mieście, która przechodziła swoją eksplozję dopiero teraz, Ravhona wciąż była zbyt zajęta by donieść listy na Wschód. Zaoferowała wprawdzie alternatywy, Elra jednak zrezygnował. I tak nie chciał opuszczać kraju dopóki nie upewni się, że zaraza znalazła się pod kontrolą, mógł poczekać.
Nadal też nie zbliżał się do Isaku - oczywiście chciałby spędzać z przyjacielem więcej czasu, jednak dał słowo i zamierzał się go trzymać dopóki książę sam go z tego nie zwolni. Niekiedy było to średnio wygodne, ale Elra był uparty i wytrwały.
Po południu, Ver przyszedł do Isaku.
- Przyleciał posłaniec z jednego z naszych statków - powiedział. - Widzą fregatę.
- Los
- Mistrz Gry
Re: 18. Magia nie istnieje!
- Dziękuję, re - powiedział Isaku i udał się do Elry.
Szczerze mówiąc, on uznał że skutecznie zakopał topór wojenny, przychodząc po raz pierwszy. Więc nieobecność Elry w pobliżu przyjął jako stan najwyraźniej obowiązujący z powodu upodobań faraona.
- Nadpływają - powiedział, ledwie wszedł do gabinetu.
Szczerze mówiąc, on uznał że skutecznie zakopał topór wojenny, przychodząc po raz pierwszy. Więc nieobecność Elry w pobliżu przyjął jako stan najwyraźniej obowiązujący z powodu upodobań faraona.
- Nadpływają - powiedział, ledwie wszedł do gabinetu.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości