Królestwo Północy
Pałac
- Ocieplam wizerunek - wyjaśnił Neatan uprzejmie. - Siostrzyczka się niecierpliwi. Ja mam dużo czasu - zapewnił, chociaż nie była to prawda. Zarówno on, Ravhona, jak i Nithael mieli w końcu czasu aż nadto.
13.2: Foch na puna
- Akayla
- Kruk
Re: 13.2: Foch na puna
Królestwo Północy
Pałac
Elra zerknął krótko na Ravhonę. Szczerze nie wyglądała na zniecierpliwioną. Nie zamierzał się jednak kłócić z... półmartwym? Podwójnie martwym? czarnoksiężnikiem.
- Tak jakbyś potrzebował być blisko niej, żeby z nami rozmawiać. Już raz nas odwiedziłeś sam, pamiętasz? - przypomniał. - Mniejsza. Isaku zdążył już z tobą rozmawiać?
- To w sumie śmieszne, tak słuchać, jak gadacie do powietrza - stwierdziła Ravhona, wciążnie zmieniając swojej rozleniwionej pozycji.
Pałac
Elra zerknął krótko na Ravhonę. Szczerze nie wyglądała na zniecierpliwioną. Nie zamierzał się jednak kłócić z... półmartwym? Podwójnie martwym? czarnoksiężnikiem.
- Tak jakbyś potrzebował być blisko niej, żeby z nami rozmawiać. Już raz nas odwiedziłeś sam, pamiętasz? - przypomniał. - Mniejsza. Isaku zdążył już z tobą rozmawiać?
- To w sumie śmieszne, tak słuchać, jak gadacie do powietrza - stwierdziła Ravhona, wciążnie zmieniając swojej rozleniwionej pozycji.
- Cerro
- Takeshi
Re: 13.2: Foch na puna
Królestwo Północy
Pałac
- Pamiętam. Nie muszę być blisko niej. Nudziło mi się i przyszedłem zobaczyć jak was niszczy - objaśnił Neatan swą motywację. - Isaku? O czym? Aaa... nie, Isaku był tak dobry, by mi użyczyć miejsca w umyśle, żebym się nie musiał siłować jak z wami. Rozmawiałem z twoją żoną, czemu miałbym używać posłańców? - spytał z rozbawieniem.
- To nie rozmawianie z powietrzem - powiedziała Dana Ravhonie. - To rozmawianie z efektem pogrywania z naszymi umysłami.
Pałac
- Pamiętam. Nie muszę być blisko niej. Nudziło mi się i przyszedłem zobaczyć jak was niszczy - objaśnił Neatan swą motywację. - Isaku? O czym? Aaa... nie, Isaku był tak dobry, by mi użyczyć miejsca w umyśle, żebym się nie musiał siłować jak z wami. Rozmawiałem z twoją żoną, czemu miałbym używać posłańców? - spytał z rozbawieniem.
- To nie rozmawianie z powietrzem - powiedziała Dana Ravhonie. - To rozmawianie z efektem pogrywania z naszymi umysłami.
- Akayla
- Kruk
Re: 13.2: Foch na puna
Królestwo Północy
Pałac
Ravhona uniosła w górę wskazujący palec.
- Z boku wygląda jakbyście gadali z powietrzem - oznajmiła dobitnie i opuściła rękę. - A dla wielu ludzi to wszystko, co się liczy, kochana. Z Wężowym Okiem rozmawiało się tak samo - westchnęła. - A teraz nawet z własnym bratem nie mogę pomówić bez pośredników. Smutne, czyż nie?
- Powiedzmy, że jestem nieprzyzwyczajony do kontaktów z bezcielesnymi bytami - odrzekł Elra. - Więc mówisz, że możesz pomóc?
Pałac
Ravhona uniosła w górę wskazujący palec.
- Z boku wygląda jakbyście gadali z powietrzem - oznajmiła dobitnie i opuściła rękę. - A dla wielu ludzi to wszystko, co się liczy, kochana. Z Wężowym Okiem rozmawiało się tak samo - westchnęła. - A teraz nawet z własnym bratem nie mogę pomówić bez pośredników. Smutne, czyż nie?
- Powiedzmy, że jestem nieprzyzwyczajony do kontaktów z bezcielesnymi bytami - odrzekł Elra. - Więc mówisz, że możesz pomóc?
- Cerro
- Takeshi
Re: 13.2: Foch na puna
Królestwo Północy
Pałac
- Są tu inni dobrzy uzdrowiciele - przyznał Neatan. - Ale ja jestem lepszy od nich wszystkich. Pytanie nie brzmi, czy mogę pomóc, tylko czy naprawdę oddałbyś swoją rodzinę pod cudzą opiekę, kiedy możesz pod moją. Naprawdę nie możemy pominąć elementu jego zgody? - spytał Danę.
- Zależy mi, żebyście się porozumieli - powiedziała dziewczyna łagodnie.
Pałac
- Są tu inni dobrzy uzdrowiciele - przyznał Neatan. - Ale ja jestem lepszy od nich wszystkich. Pytanie nie brzmi, czy mogę pomóc, tylko czy naprawdę oddałbyś swoją rodzinę pod cudzą opiekę, kiedy możesz pod moją. Naprawdę nie możemy pominąć elementu jego zgody? - spytał Danę.
- Zależy mi, żebyście się porozumieli - powiedziała dziewczyna łagodnie.
- Akayla
- Kruk
Re: 13.2: Foch na puna
Królestwo Północy
Pałac
- Sęk w tym że, bez urazy, książę, ale nigdy nie miałem podstaw do obdarzania cię tak wielkim zaufaniem - zauważył. - Wiesz, jaki jest mój stosunek do czarnoksiężników i wiesz też, że nie jest bezpodstawny. Natomiast kiedy ostatnio rozmawialiśmy, po raz pierwszy odkąd tu jestem, że przypomnę, zacząłeś od bezprawnego grzebania mi we wspomnieniach. Ani jedno, ani drugie nie jest zachęcające - wyjaśnił Elra.
Pałac
- Sęk w tym że, bez urazy, książę, ale nigdy nie miałem podstaw do obdarzania cię tak wielkim zaufaniem - zauważył. - Wiesz, jaki jest mój stosunek do czarnoksiężników i wiesz też, że nie jest bezpodstawny. Natomiast kiedy ostatnio rozmawialiśmy, po raz pierwszy odkąd tu jestem, że przypomnę, zacząłeś od bezprawnego grzebania mi we wspomnieniach. Ani jedno, ani drugie nie jest zachęcające - wyjaśnił Elra.
- Cerro
- Takeshi
Re: 13.2: Foch na puna
Królestwo Północy
Pałac
- To zabawne - powiedział Neatan. - Bo gdybym tylko nie stracił mocy, kiedy zawalałeś sobie stolicę, wyrwałbym ci duszę i zmienił twój pałac w ruinę, żeby odzyskać naszą słodką Danę dla Północy. - Westchnął ciężko i wsadził do buzi kciuk. - Poród może ją zabić. Naprawdę to robi taką wielką różnicę, czy akuszerka zmiażdży dzieciaka, żeby tego uniknąć, czy że ja go zjem? Bo rozumiem, że tego się obawiasz.
Pałac
- To zabawne - powiedział Neatan. - Bo gdybym tylko nie stracił mocy, kiedy zawalałeś sobie stolicę, wyrwałbym ci duszę i zmienił twój pałac w ruinę, żeby odzyskać naszą słodką Danę dla Północy. - Westchnął ciężko i wsadził do buzi kciuk. - Poród może ją zabić. Naprawdę to robi taką wielką różnicę, czy akuszerka zmiażdży dzieciaka, żeby tego uniknąć, czy że ja go zjem? Bo rozumiem, że tego się obawiasz.
- Akayla
- Kruk
Re: 13.2: Foch na puna
Królestwo Północy
Pałac
Elra nieznacznie uniósł brwi.
- To zabawne. Bo kiedy przetrzymywałem ją w pałacu, na ratunek przyszli tylko jej ojciec, elfy i jeden hakkai z lisem. A potem to nawet próbowałem zastawić na ciebie pułapkę w jej pokoju, ale jakoś tak smutno się złożyło, że się nie pofatygowałeś. Mogę tak bardzo długo - zapewnił. I jak na razie z całej tej rozmowy wyłania mi się jedynie obraz próżnego hipokryty. Ech, kochanie. Ze zmęczonym westchnieniem potarł skroń. - Nie, nie robi mi to różnicy i zdążyłem już przyjąć do wiadomości argument o akuszerkach. Mimo to ciągle nie widzę, jakim sposobem jesteś jedynym magiem w tym kraju, który może ocalić oboje gdyby coś poszło nie tak. Ile czasu minęło, odkąd ostatni raz używałeś leczniczej magii? Czy w ogóle kiedykolwiek odbierałeś poród?
- Tak. Mój - odrzekła Ravhona ze znudzeniem. - Razem z grupą nauczycieli, ciotunią Nysarą i wujaszkiem Syrusem. Cały czas kłócili się nade mną, co robić. To było absolutnie okropne. Dziecko przeżyło, ja ciągle tu jestem. - Dwie wielkie łzy bez ostrzeżenia wypłynęły z jej czarnych ślepiów. - Ver... mój ukochany, słodki...
Elra spojrzał na nią, wyraźnie trochę zażenowany.
- Może chciałabyś wyjść, pani? - zmartwił się.
- Nie, wszystko w porządku - zapewniła Ravhona i z cichym westchnieniem otarła łzy. - Tylko potrzebuję się przytulić. Nie do ciebie - zaznaczyła, zanim Elra zdążył zareagować. Uniosła głowę i znów spojrzała na albinosa. - Słuchaj, widzi mi się to tak. Nie ufasz braciszkowi, bo nie masz podstaw. Zrozumiałe. Tak samo nie masz podstaw ufać żadnemu innemu uzdrowicielowi. Cokolwiek sobie o nas myślisz, los twojej rodziny żadnego z nich nie będzie obchodził bardziej niż nas. Bo zobacz, żadne z nas nie będzie działało aktywnie na szkodę Dany, natomiast obcy uzdrowiciele mogą się okazać najętymi zabójcami w najgorszym razie, wykonującymi swoją pracę na chłodno fachowcami w najlepszym. Ta druga sytuacja to najgorszy sposób w jaki my możemy się zachować. Co do tego wszyscy się zgadzamy. Prawda? Świetnie. Dalej. W sytuacji, w której się znajdujemy, przeszłość braciszka jako czarnoksiężnika nie ma najmniejszego znaczenia. Nie jest już władającym czarną magią nieumarłym, tylko pozbawioną ciała duszą. Żeby w ogóle mógł wam pomóc, będziemy musieli znaleźć mu kogoś, kto zgodzi się tymczasowo udostępnić mu ciało. Możesz być pewien, że osoba ta nie będzie mieć tatuaży. Tak więc akurat te twoje obawy są bezpodstawne. Za to argument długiej przerwy od praktyki jest zupełnie sensowny i zasadny - przyznała.
- Dziękuję - westchnął Elra.
- Nie przerywaj! - burknęła Ravhona. - Proponuję rozwiązać ten problem tak: znajdziemy braciszkowi ciało z wyprzedzeniem i osobiście dopilnuję żeby ćwiczył tak długo, aż będzie w stanie zrobić porządnie, co należy nawet przez sen. Czy to rozwiązanie satysfakcjonuje cię dostatecznie, żeby zaufać ocenie Dany i nam?
- Tak - przyznał Elra niechętnie.
- Wyśmienicie! - ucieszyła się Ravhona, klasnąwszy w dłonie jak mała dziewczynka. - Nie ma za co - dodała w przestrzeń, mniej więcej w tym kierunku, w którym przedtem spoglądał Elra, rozmawiając z Neatanem.
***
Twierdza Czerwonych
Gdy Kaede opuściła wreszcie Hatszepsut, dziewczynka wzięła się w garść i postanowiła zabrać się do roboty. Nie sądziła, by mogła poprawić swoje umiejętności językowe dostatecznie sprawnie w czasie lekcji poezji - w końcu ledwie rozumiała samą nauczycielkę. Nie mówiąc już o tym, jak trudno było się w ogóle skupić na jej wypowiedziach.
Kaede, chociaż miła i troskliwa, miała ważniejsze sprawy na głowie, Hatsze nie chciała więc prosić jej o pomoc z taką czasochłonną głupotką.
Zatem, wobec tej kłopotliwej sytuacji, Hatszepsut wzięła Ruvę na ramię i poszła szukać Maru w nadziei, że dziewczyna nie ma zbyt wielu innych ważnych obowiązków.
Pałac
Elra nieznacznie uniósł brwi.
- To zabawne. Bo kiedy przetrzymywałem ją w pałacu, na ratunek przyszli tylko jej ojciec, elfy i jeden hakkai z lisem. A potem to nawet próbowałem zastawić na ciebie pułapkę w jej pokoju, ale jakoś tak smutno się złożyło, że się nie pofatygowałeś. Mogę tak bardzo długo - zapewnił. I jak na razie z całej tej rozmowy wyłania mi się jedynie obraz próżnego hipokryty. Ech, kochanie. Ze zmęczonym westchnieniem potarł skroń. - Nie, nie robi mi to różnicy i zdążyłem już przyjąć do wiadomości argument o akuszerkach. Mimo to ciągle nie widzę, jakim sposobem jesteś jedynym magiem w tym kraju, który może ocalić oboje gdyby coś poszło nie tak. Ile czasu minęło, odkąd ostatni raz używałeś leczniczej magii? Czy w ogóle kiedykolwiek odbierałeś poród?
- Tak. Mój - odrzekła Ravhona ze znudzeniem. - Razem z grupą nauczycieli, ciotunią Nysarą i wujaszkiem Syrusem. Cały czas kłócili się nade mną, co robić. To było absolutnie okropne. Dziecko przeżyło, ja ciągle tu jestem. - Dwie wielkie łzy bez ostrzeżenia wypłynęły z jej czarnych ślepiów. - Ver... mój ukochany, słodki...
Elra spojrzał na nią, wyraźnie trochę zażenowany.
- Może chciałabyś wyjść, pani? - zmartwił się.
- Nie, wszystko w porządku - zapewniła Ravhona i z cichym westchnieniem otarła łzy. - Tylko potrzebuję się przytulić. Nie do ciebie - zaznaczyła, zanim Elra zdążył zareagować. Uniosła głowę i znów spojrzała na albinosa. - Słuchaj, widzi mi się to tak. Nie ufasz braciszkowi, bo nie masz podstaw. Zrozumiałe. Tak samo nie masz podstaw ufać żadnemu innemu uzdrowicielowi. Cokolwiek sobie o nas myślisz, los twojej rodziny żadnego z nich nie będzie obchodził bardziej niż nas. Bo zobacz, żadne z nas nie będzie działało aktywnie na szkodę Dany, natomiast obcy uzdrowiciele mogą się okazać najętymi zabójcami w najgorszym razie, wykonującymi swoją pracę na chłodno fachowcami w najlepszym. Ta druga sytuacja to najgorszy sposób w jaki my możemy się zachować. Co do tego wszyscy się zgadzamy. Prawda? Świetnie. Dalej. W sytuacji, w której się znajdujemy, przeszłość braciszka jako czarnoksiężnika nie ma najmniejszego znaczenia. Nie jest już władającym czarną magią nieumarłym, tylko pozbawioną ciała duszą. Żeby w ogóle mógł wam pomóc, będziemy musieli znaleźć mu kogoś, kto zgodzi się tymczasowo udostępnić mu ciało. Możesz być pewien, że osoba ta nie będzie mieć tatuaży. Tak więc akurat te twoje obawy są bezpodstawne. Za to argument długiej przerwy od praktyki jest zupełnie sensowny i zasadny - przyznała.
- Dziękuję - westchnął Elra.
- Nie przerywaj! - burknęła Ravhona. - Proponuję rozwiązać ten problem tak: znajdziemy braciszkowi ciało z wyprzedzeniem i osobiście dopilnuję żeby ćwiczył tak długo, aż będzie w stanie zrobić porządnie, co należy nawet przez sen. Czy to rozwiązanie satysfakcjonuje cię dostatecznie, żeby zaufać ocenie Dany i nam?
- Tak - przyznał Elra niechętnie.
- Wyśmienicie! - ucieszyła się Ravhona, klasnąwszy w dłonie jak mała dziewczynka. - Nie ma za co - dodała w przestrzeń, mniej więcej w tym kierunku, w którym przedtem spoglądał Elra, rozmawiając z Neatanem.
***
Twierdza Czerwonych
Gdy Kaede opuściła wreszcie Hatszepsut, dziewczynka wzięła się w garść i postanowiła zabrać się do roboty. Nie sądziła, by mogła poprawić swoje umiejętności językowe dostatecznie sprawnie w czasie lekcji poezji - w końcu ledwie rozumiała samą nauczycielkę. Nie mówiąc już o tym, jak trudno było się w ogóle skupić na jej wypowiedziach.
Kaede, chociaż miła i troskliwa, miała ważniejsze sprawy na głowie, Hatsze nie chciała więc prosić jej o pomoc z taką czasochłonną głupotką.
Zatem, wobec tej kłopotliwej sytuacji, Hatszepsut wzięła Ruvę na ramię i poszła szukać Maru w nadziei, że dziewczyna nie ma zbyt wielu innych ważnych obowiązków.
- Los
- Mistrz Gry
Re: 13.2: Foch na puna
Królestwo Północy
Pałac
- Jakby to mnie powinno zależeć - burknął Neatan.
- Elra ma jednak rację - zauważyła Dana. - Nie przyszedłeś po mnie, więc nie mów jakby było inaczej.
- Wieczne pretensje! - żachnął się Neatan. - Już żałuję, że w ogóle zgodziłem się pomóc!
Z tymi słowami odbił się od krzesła i przeniknął przez sufit jak... no, duch. Znikł też z ich głów.
***
Twierdza Czerwonych
Maru szorowała łaźnię razem z kilkoma młodszymi dziewczętami i Miu. Ta ostatnia wlepiła w Hatsze żółte ślepia, podczas gdy Maru, źle odczytawszy pojawienie się dziewczynki, rzuciła do niej:
- Zaraz będzie skończone, poczekaj proszę chwilkę.
*
Tymczasem Ainar, rzec można, wykrakał. Pod wieczór Ren przyniósł mu niewesołe wieści.
- Twój syn idzie w twoje ślady, re. Wdał się w bójkę. Wszyscy jej członkowie są u Strażnika Porządku i coś słyszałem, że mają zostać ukarani.
Pałac
- Jakby to mnie powinno zależeć - burknął Neatan.
- Elra ma jednak rację - zauważyła Dana. - Nie przyszedłeś po mnie, więc nie mów jakby było inaczej.
- Wieczne pretensje! - żachnął się Neatan. - Już żałuję, że w ogóle zgodziłem się pomóc!
Z tymi słowami odbił się od krzesła i przeniknął przez sufit jak... no, duch. Znikł też z ich głów.
***
Twierdza Czerwonych
Maru szorowała łaźnię razem z kilkoma młodszymi dziewczętami i Miu. Ta ostatnia wlepiła w Hatsze żółte ślepia, podczas gdy Maru, źle odczytawszy pojawienie się dziewczynki, rzuciła do niej:
- Zaraz będzie skończone, poczekaj proszę chwilkę.
*
Tymczasem Ainar, rzec można, wykrakał. Pod wieczór Ren przyniósł mu niewesołe wieści.
- Twój syn idzie w twoje ślady, re. Wdał się w bójkę. Wszyscy jej członkowie są u Strażnika Porządku i coś słyszałem, że mają zostać ukarani.
- Akayla
- Kruk
Re: 13.2: Foch na puna
Królestwo Północy
Pałac
Elra westchnął cicho.
- Dziękuję, pani. To wszystko, co chciałem - zapewnił.
Ravhona wyszczerzyła się do nich pogodnie, zeskoczyła z fotela i płynnie zlała się z podłogą.
Wylazła z niej dopiero u siebie. Tam zarzuciła na siebie długą, prosto skrojoną sukienkę z długim rękawem i naciągnęła cienkie, skórzane rękawiczki, a tak się odziawszy podreptała do komnat Nithaela. Naprawdę potrzebowała się przytulić.
***
Twierdza Czerwonych
- Uhm, oczywiście - potaknęła Hatsze. - Nie spieszy się. Err, przepraszam - wypaliła i wyszła na zewnątrz. Tam westchnęła cicho, potarła twarz i wsparła się o ścianę w oczekiwaniu. Nie zamierzała w końcu przeszkadzać Maru, kiedy ta była bardzo wyraźnie zajęta.
*
Ainar zerwał się na nogi i zaklął.
- Wiesz, co się stało? - zapytał, drepcząc w tę i we w tę. Nie wiedział, co robić: pchanie się ze sprawą do Karaiego wydawało się nie być najlepszym pomysłem, podczas gdy hakkai nie sądził, by mógł cokolwiek wskórać u Strażnika Prawa, zwłaszcza będąc obcym.
Podobnych skrupułów nie miała Adhara, która zdążyła już skończyć zeznawać swojemu wujkowi szczegóły z przebiegu bójki.
Pałac
Elra westchnął cicho.
- Dziękuję, pani. To wszystko, co chciałem - zapewnił.
Ravhona wyszczerzyła się do nich pogodnie, zeskoczyła z fotela i płynnie zlała się z podłogą.
Wylazła z niej dopiero u siebie. Tam zarzuciła na siebie długą, prosto skrojoną sukienkę z długim rękawem i naciągnęła cienkie, skórzane rękawiczki, a tak się odziawszy podreptała do komnat Nithaela. Naprawdę potrzebowała się przytulić.
***
Twierdza Czerwonych
- Uhm, oczywiście - potaknęła Hatsze. - Nie spieszy się. Err, przepraszam - wypaliła i wyszła na zewnątrz. Tam westchnęła cicho, potarła twarz i wsparła się o ścianę w oczekiwaniu. Nie zamierzała w końcu przeszkadzać Maru, kiedy ta była bardzo wyraźnie zajęta.
*
Ainar zerwał się na nogi i zaklął.
- Wiesz, co się stało? - zapytał, drepcząc w tę i we w tę. Nie wiedział, co robić: pchanie się ze sprawą do Karaiego wydawało się nie być najlepszym pomysłem, podczas gdy hakkai nie sądził, by mógł cokolwiek wskórać u Strażnika Prawa, zwłaszcza będąc obcym.
Podobnych skrupułów nie miała Adhara, która zdążyła już skończyć zeznawać swojemu wujkowi szczegóły z przebiegu bójki.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości