Re: 20.3 Nikt nie pytał, wszyscy potrzebowali
: czw lis 17, 2022 11:24 am
Fabia przystanęła, zerknęła na Isaku, a potem razem pchnęli drzwi.
Komnata była absolutnie olbrzymia. Przytłaczająca. Jak sala balowa. I było w niej przeraźliwie zimno - lodowate podmuchy wiatru wpadały bez przeszkód kompletnie otwartymi krużgankami, prowadzącymi na wielki balkon z widokiem na drugą połowę zamarzniętego ogrodu.
W centrum tego wszystkiego stało absurdalnie szerokie łoże, z porzuconymi w nieładzie kołdrami i futrami, które obecnie pomału okrywała cienka warstewka śniegu, wpadającego przez nieszczęsny balkon. Wszelkie inne meble - stoliki, poduchy, szezlongi i komody - były ewidentnie drugorzędne, porozstawiane w różnych punktach naokoło ustawionego centralnie łóżka.
Nie było tu kominka, była za to dymiąca jeszcze, czarna pręga, biegnąca po dość głębokim i szerokim wgnieceniu w jasnej ścianie z piaskowca. Była też malutka, jasna kopuła białej mocy wokół jednego z szezlongów, na którym siedział w bezruchu zgarbiony Elra.
Jego długie włosy były w nieładzie, a ubranie wyglądało paskudnie - to, że zapięto je krzywo to jedna sprawa. Większym problemem było że Elra nałożył na siebie kilka różnych sztuk odzieży, nie od kompletu i niektóre nawet niekoniecznie poprawnie, w nędznej próbie osłonięcia się przed ziąbem. Nie mogło to wiele dawać - wszystkie były zrobione z cieniutkich, delikatnych materiałów, przystosowanych raczej do pustynnego gorąca niż mrozu.
- Kazałem ci iść precz - odezwał się ochryple, nie oglądając się na nich.
Komnata była absolutnie olbrzymia. Przytłaczająca. Jak sala balowa. I było w niej przeraźliwie zimno - lodowate podmuchy wiatru wpadały bez przeszkód kompletnie otwartymi krużgankami, prowadzącymi na wielki balkon z widokiem na drugą połowę zamarzniętego ogrodu.
W centrum tego wszystkiego stało absurdalnie szerokie łoże, z porzuconymi w nieładzie kołdrami i futrami, które obecnie pomału okrywała cienka warstewka śniegu, wpadającego przez nieszczęsny balkon. Wszelkie inne meble - stoliki, poduchy, szezlongi i komody - były ewidentnie drugorzędne, porozstawiane w różnych punktach naokoło ustawionego centralnie łóżka.
Nie było tu kominka, była za to dymiąca jeszcze, czarna pręga, biegnąca po dość głębokim i szerokim wgnieceniu w jasnej ścianie z piaskowca. Była też malutka, jasna kopuła białej mocy wokół jednego z szezlongów, na którym siedział w bezruchu zgarbiony Elra.
Jego długie włosy były w nieładzie, a ubranie wyglądało paskudnie - to, że zapięto je krzywo to jedna sprawa. Większym problemem było że Elra nałożył na siebie kilka różnych sztuk odzieży, nie od kompletu i niektóre nawet niekoniecznie poprawnie, w nędznej próbie osłonięcia się przed ziąbem. Nie mogło to wiele dawać - wszystkie były zrobione z cieniutkich, delikatnych materiałów, przystosowanych raczej do pustynnego gorąca niż mrozu.
- Kazałem ci iść precz - odezwał się ochryple, nie oglądając się na nich.