Fariha potaknęła. Wyciągnęła nożyk z jakiejś fałdki ubrania i podała mu.
- Wzięłam też bandaże - dodała, kładąc rolkę obok elfa. Naprawdę nie chciała, żeby stała mu się przez nią krzywda.
18. Magia nie istnieje!
- Los
- Mistrz Gry
Re: 18. Magia nie istnieje!
Gar wziął nóż.
- Stąd? - spytał i rozciął sobie przedramię, żeby krew popłynęła silnym strumieniem.
- Stąd? - spytał i rozciął sobie przedramię, żeby krew popłynęła silnym strumieniem.
- Akayla
- Kruk
Re: 18. Magia nie istnieje!
Fariha przysiadła obok i przyssała mu się do ręki. Pociągnęła kilka długich łyków, potem złapała go mocno powyżej rozcięcia żeby spowolnić upływ krwi.
- Podnieś rękę - poprosiła, wolną chwytając rolkę. Była trochę ubabrana wokół ust, ale w tej chwili bardziej ją interesowało szybkie nałożenie opatrunku. Za co się zresztą zaraz zabrała. Kaede zadbała, by wiedziała jak to robić.
- Podnieś rękę - poprosiła, wolną chwytając rolkę. Była trochę ubabrana wokół ust, ale w tej chwili bardziej ją interesowało szybkie nałożenie opatrunku. Za co się zresztą zaraz zabrała. Kaede zadbała, by wiedziała jak to robić.
- Los
- Mistrz Gry
Re: 18. Magia nie istnieje!
- Zostaniesz pierwszym wampirem pielęgniarką z takimi umiejętnościami - pochwalił Gar i kciukiem wytarł krew z jej pyszczka. - Dziękuję, Faryszko. Idź już zanim Estrid znowu zacznie jęczeć.
Estrid pogroziła mu palcem.
Estrid pogroziła mu palcem.
- Akayla
- Kruk
Re: 18. Magia nie istnieje!
Fariha uśmiechnęła się do niego.
- To ja dziękuję - zapewniła, przytulając go mocno. - To wiele znaczy. Jesteś kochany, Gar.
Pożegnali się czule i dziewczynka wyszła za rączkę z Estrid.
*
Upłynęło kilka dni. Jon i jego kompania zdołali bez większych przeszkód dotrzeć w okolice stolicy. Adhara większość czasu spędzała w powietrzu, na zwiadzie - wypatrywała patroli przez swoją patrzałkę i odpowiednio kierowała Jonem i pozostałymi by szczęśliwie ominąć jakiekolwiek oddziały, które mogły zmierzać w ich kierunku. Chociaż jak dotąd nie było ich wiele.
Nadleciała w ciągu ich południowej przerwy na wypoczynek i przykucnęła nad leżącym Jonem.
- Spora grupa obdartych Nieśmiertelnych zmierza od południa - mruknęła. - Około dwudziestu ludzi, trzy smoki, żadnych koni. Są jeszcze daleko.
- To ja dziękuję - zapewniła, przytulając go mocno. - To wiele znaczy. Jesteś kochany, Gar.
Pożegnali się czule i dziewczynka wyszła za rączkę z Estrid.
*
Upłynęło kilka dni. Jon i jego kompania zdołali bez większych przeszkód dotrzeć w okolice stolicy. Adhara większość czasu spędzała w powietrzu, na zwiadzie - wypatrywała patroli przez swoją patrzałkę i odpowiednio kierowała Jonem i pozostałymi by szczęśliwie ominąć jakiekolwiek oddziały, które mogły zmierzać w ich kierunku. Chociaż jak dotąd nie było ich wiele.
Nadleciała w ciągu ich południowej przerwy na wypoczynek i przykucnęła nad leżącym Jonem.
- Spora grupa obdartych Nieśmiertelnych zmierza od południa - mruknęła. - Około dwudziestu ludzi, trzy smoki, żadnych koni. Są jeszcze daleko.
- Los
- Mistrz Gry
Re: 18. Magia nie istnieje!
Jon skrzywił się.
- Ruszajmy. Nie chcę ich spotkać - powiedział. - Obdarci czy nie, nie są po naszej stronie. Najważniejsza jest teraz Brunhilda.
Nie czuł się najlepiej. Rana może się zagoiła, ale dziury po tkwiących za długo w ciele szwach nie. Wdała się w nie infekcja, a teraz przestawały boleć, chociaż wcale nie wyglądały lepiej i Jon wiedział, że oznacza to początki gangreny.
Oczywiście, starannie ukrywał swoje samopoczucie. Chociaż przed Adharą średnio mógł.
- Ruszajmy. Nie chcę ich spotkać - powiedział. - Obdarci czy nie, nie są po naszej stronie. Najważniejsza jest teraz Brunhilda.
Nie czuł się najlepiej. Rana może się zagoiła, ale dziury po tkwiących za długo w ciele szwach nie. Wdała się w nie infekcja, a teraz przestawały boleć, chociaż wcale nie wyglądały lepiej i Jon wiedział, że oznacza to początki gangreny.
Oczywiście, starannie ukrywał swoje samopoczucie. Chociaż przed Adharą średnio mógł.
- Akayla
- Kruk
Re: 18. Magia nie istnieje!
Adhara patrzyła przez niego na chwilę nieprzeniknionym wzrokiem. Potem nachyliła się nad jego uchem.
- Powinnam ci to wyciąć. Wiesz o tym - syknęła do niego.
- Powinnam ci to wyciąć. Wiesz o tym - syknęła do niego.
- Los
- Mistrz Gry
Re: 18. Magia nie istnieje!
- Jasne. Kawałek brzucha - powiedział kwaśno i równie cicho Jon. - Nie dam rady jechać. Znajdźmy Brunhildę. W drogę! - ponaglił swoich.
- Akayla
- Kruk
Re: 18. Magia nie istnieje!
Skrzywiła się, nie dyskutowała jednak dalej.
- Wyciągnij ten słoik który ci wcześniej dałam i jedz. Wzmacniające - burknęła tylko.
Wróciła na Draumura, wskoczyła na grzbiet smoka i wzbiła się z powrotem w powietrze. Nie mieli już daleko do stolicy, wokół robiło się gęsto od patroli, ich mała kolumna potrzebowała przewodnictwa.
- Co mam zrobić z tym chłopakiem, staruszku, hmm? - mruknęła do smoka, kiedy już się oddalili i mogła wrócić do rozglądania się.
Podróżując w dobrym tempie i bez dalszych przeszkód, powinni wyminąć stolicę już następnego dnia. Z kolei oddział, który za nimi szedł nie miał zbyt wielkich szans na dogonienie ich, pod warunkiem że nie będą musieli nagle zatrzymać się na kilka dni.
- Wyciągnij ten słoik który ci wcześniej dałam i jedz. Wzmacniające - burknęła tylko.
Wróciła na Draumura, wskoczyła na grzbiet smoka i wzbiła się z powrotem w powietrze. Nie mieli już daleko do stolicy, wokół robiło się gęsto od patroli, ich mała kolumna potrzebowała przewodnictwa.
- Co mam zrobić z tym chłopakiem, staruszku, hmm? - mruknęła do smoka, kiedy już się oddalili i mogła wrócić do rozglądania się.
Podróżując w dobrym tempie i bez dalszych przeszkód, powinni wyminąć stolicę już następnego dnia. Z kolei oddział, który za nimi szedł nie miał zbyt wielkich szans na dogonienie ich, pod warunkiem że nie będą musieli nagle zatrzymać się na kilka dni.
- Los
- Mistrz Gry
Re: 18. Magia nie istnieje!
Draumur zaświergotał ciepło, melodyjnie. On też nie wiedział.
Dzięki przewodnictwu Adhary wyminęli stolicę, zaledwie kilkanaście godzin spędzając na przymusowym postoju, ukryci w porzuconej wiosce, w której wrogi oddział poił konie.
W znanym buntownikom jaskiniach skalnych na północ od stolicy trafili na kilka rzeczy - ślady ludzkiego obozowiska i mały patrol, zupełnie martwy, wliczając konia jego dowódcy. Rozdziobane przez sępy i kruki ciała musiały już leżeć ładnych kilka dni.
Dzięki przewodnictwu Adhary wyminęli stolicę, zaledwie kilkanaście godzin spędzając na przymusowym postoju, ukryci w porzuconej wiosce, w której wrogi oddział poił konie.
W znanym buntownikom jaskiniach skalnych na północ od stolicy trafili na kilka rzeczy - ślady ludzkiego obozowiska i mały patrol, zupełnie martwy, wliczając konia jego dowódcy. Rozdziobane przez sępy i kruki ciała musiały już leżeć ładnych kilka dni.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości