Dzień 26
- Łau - mruknął z wrażenia Larkin do Ryu i Dereka, gdy zobaczył wyłażącego na maszty księcia. Jako medykowi oczywiście nie dane było mu w spokoju przeczekać porohów w swojej kajucie - zamiast tego pracował na przemian z wachtą dzienną i nocną. Spojrzał na towarzyszy. - Bakmut wyżłopała mu wczoraj wieczorem przynajmniej ze dwa litry krwi, prosto z tętnicy - wyjaśnił im przyczynę swojego zaskoczenia.
Derek zrobił wielkie oczy.
- Ile?! - sapnął. - I on jeszcze stoi na nogach...?
Derek miał gdzieś, że biała magia i regeneracja. Wilk to był potwór, nie człowiek.
19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 26
- Możecie brać sobie aż tyle krwi? - zdumiała się Ryu, która tyle się nasłuchała uspokajających rzeczy na temat zasad pożycia między wampirami a ludźmi.
Również obserwowała Białego Wilka. Freyowie, Maula, wszystko to znała, jej zachwyt białymi magami nie miał końca, ale ten tutaj sprawiał wrażenie, jakby upuszczenie dwóch litrów krwi mu pomogło, a nie zaszkodziło w jakikolwiek sposób.
- Możecie brać sobie aż tyle krwi? - zdumiała się Ryu, która tyle się nasłuchała uspokajających rzeczy na temat zasad pożycia między wampirami a ludźmi.
Również obserwowała Białego Wilka. Freyowie, Maula, wszystko to znała, jej zachwyt białymi magami nie miał końca, ale ten tutaj sprawiał wrażenie, jakby upuszczenie dwóch litrów krwi mu pomogło, a nie zaszkodziło w jakikolwiek sposób.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 27
- Szczerze mówiąc, to nie, normalnie to nie możemy - przyznał zgodnie z prawdą Larkin. - Nie wolno nam brać więcej niż to bezpieczne dla człowieka, a co jest bezpieczne zależy od sytuacji. Od ciebie na przykład nikt nie odważyłby się wypić więcej niż ja wtedy, bo jesteś w ciąży - wyjaśnił. - Ale normalnie w ogóle przyjmujemy półtora litra za absolutną górną granicę, tylko jeśli człowiek się zgodzi i wiemy że będziemy stać w porcie. Albo przynajmniej że można go zwolnić ze służby na czas regeneracji. No, więc wszyscy byli oburzeni mimo że to Wilk, Bakmut się upierała że według tego co Wilk jej powiedział nie przekroczyła granicy bezpieczeństwa, a bosman i kapitan ostatecznie zgodzili się wstrzymać z wymierzaniem kar do rana. Wychodzi że miała rację, nic mu nie jest, i w związku z tym nie złamała żadnych reguł. Mówiła też że i tak się powstrzymała, Wilk był skłonny dać jej nawet więcej. W ogóle, sam to zaproponował.
- Szczerze mówiąc, to nie, normalnie to nie możemy - przyznał zgodnie z prawdą Larkin. - Nie wolno nam brać więcej niż to bezpieczne dla człowieka, a co jest bezpieczne zależy od sytuacji. Od ciebie na przykład nikt nie odważyłby się wypić więcej niż ja wtedy, bo jesteś w ciąży - wyjaśnił. - Ale normalnie w ogóle przyjmujemy półtora litra za absolutną górną granicę, tylko jeśli człowiek się zgodzi i wiemy że będziemy stać w porcie. Albo przynajmniej że można go zwolnić ze służby na czas regeneracji. No, więc wszyscy byli oburzeni mimo że to Wilk, Bakmut się upierała że według tego co Wilk jej powiedział nie przekroczyła granicy bezpieczeństwa, a bosman i kapitan ostatecznie zgodzili się wstrzymać z wymierzaniem kar do rana. Wychodzi że miała rację, nic mu nie jest, i w związku z tym nie złamała żadnych reguł. Mówiła też że i tak się powstrzymała, Wilk był skłonny dać jej nawet więcej. W ogóle, sam to zaproponował.
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 27
- Czy on jest...? - zaczęła Ryu i urwała w pół słowa. Cóż, zgaduję że plotki o jego dewiacjach nie są w ogóle przesadzone.
Nie wyraziła tej myśli na głos, bo nie chciała urazić Larkina. Nie uważała picia krwi przez wampiry za dewiację, tylko dobrowolne otwieranie sobie kluczowych naczyń krwionośnych bez żadnego zrozumiałego powodu.
*
Obiekt ich plotek dotarł tymczasem na poziom stanowiska Bakmut.
- Dziękuję za śniadanie - powiedział do niej, skłaniając lekko głowę i wspiął się dalej, na szczyt masztu, gdzie usiadł na belce i rozejrzał się.
Krajobraz zdążył się nieco zmienić od dotychczasowego. Sinawa trawa była wszędzie poprzesiewana łatami szarego piasku, a niebieskie drzewa rosły między srebrno-czarnymi, nie na odwrót. Kilka charakterystycznych psowatych istot wylegiwało się na pobliskim pagórku, obserwując ze spokojem statek.
Życie w ogóle zdawało się w tym krajobrazie rozkwitać lepiej niż w błękitnym. Stada drzewojeleni były widoczne z daleka na szarych wzgórzach i bardzo liczne, pasły się spokojnie na gęstych zaroślach czegoś w rodzaju srebrzystej kosodrzewiny. W krzewach mieszkały długonogie, biało-srebrne ptaki o kształtnych szyjach i zminiaturyzowanych skrzydłach, przemykając niekiedy szybkim biegiem między zaroślami. Na gałęziach drzew widać było drapieżne, białe ptaki, huśtające się tam leniwie w oczekiwaniu na zwierzynę, z daleka zupełnie podobne do swojskich jastrzębi. Nad samą rzeką przechadzały się długonogie, białe czaple lub raczej prawie czaple, bo ich ogony były długie i fantazyjne jak u mitycznych feniksów. Natomiast z samego wzburzonego nurtu podrywały się przed dziobem okrętu samotne ryboptaki - skrzydlate stworzenia o pazurzastych szponach, zakrzywionych dziobach oraz mieniących się tęczowo rybich ogonach i przepięknych grzbietowych płetwach.
Na domiar wszystkiego zaczął padać śnieg.
Isaku zaś, ponieważ przyszedł wcześniej, a na pewno wcześniej od Syrusa, zaczął się lekko nudzić, więc chwilę łapał śnieg na język, a potem przekręcił się na belce głową w dół i zaczął w naprawdę leniwym tempie podciągać. Kompletnie nie był świadomy plotek, bo nie miał słuchu wampira. A nawet gdyby był, to nieszczególnie o nie dbał.
- Czy on jest...? - zaczęła Ryu i urwała w pół słowa. Cóż, zgaduję że plotki o jego dewiacjach nie są w ogóle przesadzone.
Nie wyraziła tej myśli na głos, bo nie chciała urazić Larkina. Nie uważała picia krwi przez wampiry za dewiację, tylko dobrowolne otwieranie sobie kluczowych naczyń krwionośnych bez żadnego zrozumiałego powodu.
*
Obiekt ich plotek dotarł tymczasem na poziom stanowiska Bakmut.
- Dziękuję za śniadanie - powiedział do niej, skłaniając lekko głowę i wspiął się dalej, na szczyt masztu, gdzie usiadł na belce i rozejrzał się.
Krajobraz zdążył się nieco zmienić od dotychczasowego. Sinawa trawa była wszędzie poprzesiewana łatami szarego piasku, a niebieskie drzewa rosły między srebrno-czarnymi, nie na odwrót. Kilka charakterystycznych psowatych istot wylegiwało się na pobliskim pagórku, obserwując ze spokojem statek.
Życie w ogóle zdawało się w tym krajobrazie rozkwitać lepiej niż w błękitnym. Stada drzewojeleni były widoczne z daleka na szarych wzgórzach i bardzo liczne, pasły się spokojnie na gęstych zaroślach czegoś w rodzaju srebrzystej kosodrzewiny. W krzewach mieszkały długonogie, biało-srebrne ptaki o kształtnych szyjach i zminiaturyzowanych skrzydłach, przemykając niekiedy szybkim biegiem między zaroślami. Na gałęziach drzew widać było drapieżne, białe ptaki, huśtające się tam leniwie w oczekiwaniu na zwierzynę, z daleka zupełnie podobne do swojskich jastrzębi. Nad samą rzeką przechadzały się długonogie, białe czaple lub raczej prawie czaple, bo ich ogony były długie i fantazyjne jak u mitycznych feniksów. Natomiast z samego wzburzonego nurtu podrywały się przed dziobem okrętu samotne ryboptaki - skrzydlate stworzenia o pazurzastych szponach, zakrzywionych dziobach oraz mieniących się tęczowo rybich ogonach i przepięknych grzbietowych płetwach.
Na domiar wszystkiego zaczął padać śnieg.
Isaku zaś, ponieważ przyszedł wcześniej, a na pewno wcześniej od Syrusa, zaczął się lekko nudzić, więc chwilę łapał śnieg na język, a potem przekręcił się na belce głową w dół i zaczął w naprawdę leniwym tempie podciągać. Kompletnie nie był świadomy plotek, bo nie miał słuchu wampira. A nawet gdyby był, to nieszczególnie o nie dbał.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 27
- Walnięty? - podpowiedział Derek usłużnie.
- Wydaje mi się że chciał być po prostu miły - mruknął Larkin. - Nie widzę innych wytłumaczeń. - Spojrzał na Dereka. - Mówisz jakbyś sam nigdy nie zaoferował żyły kapitanowi.
Derek chrząknął z zażenowaniem.
- To co innego.
- Akurat.
*
- Nie ma za co - zapewniła go Bakmut.
Syrusa nie było, bo razem z bosmanem byli zajęci gapieniem się na niego z ukrycia. Ale skoro ewidentnie czuł się znakomicie, dali spokój i już wkrótce później Starszy wspinał się na swoje stanowisko.
- Jak się czujesz, Isaku-kun? - zagadnął go, kiedy się przywitali. Dla pewności.
- Walnięty? - podpowiedział Derek usłużnie.
- Wydaje mi się że chciał być po prostu miły - mruknął Larkin. - Nie widzę innych wytłumaczeń. - Spojrzał na Dereka. - Mówisz jakbyś sam nigdy nie zaoferował żyły kapitanowi.
Derek chrząknął z zażenowaniem.
- To co innego.
- Akurat.
*
- Nie ma za co - zapewniła go Bakmut.
Syrusa nie było, bo razem z bosmanem byli zajęci gapieniem się na niego z ukrycia. Ale skoro ewidentnie czuł się znakomicie, dali spokój i już wkrótce później Starszy wspinał się na swoje stanowisko.
- Jak się czujesz, Isaku-kun? - zagadnął go, kiedy się przywitali. Dla pewności.
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 27
- To mniej więcej chciałam powiedzieć - przyznała Ryu Derekowi. - Ale może Larkin ma rację.
Przygryzła na chwilę wargę, zanim objaśniła:
- Tak naprawdę to dokładnie tak zachowywały się kunoichi, w czasach aktywności hakkaich. Ludzie nie spodziewają się niczego złego od uprzejmych, miłych, pomocnych i ładnych bliźnich. Zważywszy czyny Białego Wilka i jego niezmienną popularność wśród socjety, to dla niego prawdopodobnie bardzo skuteczna strategia. Ludzie nie mają przy nim poczucia, że rozmawiają ze zbrodniarzem wojennym, więc łatwiej im wypchnąć ten drobny szczegół ze świadomości.
Spojrzała znowu na Larkina i uśmiechnęła się z błyskiem w oku:
- Coś jeszcze mnie zdumiewa! - przyznała. - Z tego, co nam streściłeś, wynika że on i Bakmut jakoś ustalili, kiedy Wilk się zagoi. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Rany na białych magach goją się szybciej, ale nigdy nie widziałam, żeby pani Maula poświęcała temu jakąkolwiek uwagę, tak jak i zwykli ludzie nie poświęcają uwagi procesowi gojenia. Nie wiem, czy to jest technicznie trudne do zrobienia, ale nawet jeśli nie, i każdy biały mag jest w stanie to kontrolować, jestem pod wrażeniem że on był w stanie zachować taką czystość umysłu z uszkodzoną główna arterią. Nie jest możliwe, dla człowieka, nie czuć przerażenia w takiej sytuacji. To fizjologiczna i zrozumiała reakcja.
*
- Bardzo dobrze - powiedział Isaku, który w międzyczasie stanął w gotowości na swoim stanowisku. - Zmartwiłem was? - upewnił się. - Przepraszam. Wszystko było pod kontrolą.
- To mniej więcej chciałam powiedzieć - przyznała Ryu Derekowi. - Ale może Larkin ma rację.
Przygryzła na chwilę wargę, zanim objaśniła:
- Tak naprawdę to dokładnie tak zachowywały się kunoichi, w czasach aktywności hakkaich. Ludzie nie spodziewają się niczego złego od uprzejmych, miłych, pomocnych i ładnych bliźnich. Zważywszy czyny Białego Wilka i jego niezmienną popularność wśród socjety, to dla niego prawdopodobnie bardzo skuteczna strategia. Ludzie nie mają przy nim poczucia, że rozmawiają ze zbrodniarzem wojennym, więc łatwiej im wypchnąć ten drobny szczegół ze świadomości.
Spojrzała znowu na Larkina i uśmiechnęła się z błyskiem w oku:
- Coś jeszcze mnie zdumiewa! - przyznała. - Z tego, co nam streściłeś, wynika że on i Bakmut jakoś ustalili, kiedy Wilk się zagoi. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Rany na białych magach goją się szybciej, ale nigdy nie widziałam, żeby pani Maula poświęcała temu jakąkolwiek uwagę, tak jak i zwykli ludzie nie poświęcają uwagi procesowi gojenia. Nie wiem, czy to jest technicznie trudne do zrobienia, ale nawet jeśli nie, i każdy biały mag jest w stanie to kontrolować, jestem pod wrażeniem że on był w stanie zachować taką czystość umysłu z uszkodzoną główna arterią. Nie jest możliwe, dla człowieka, nie czuć przerażenia w takiej sytuacji. To fizjologiczna i zrozumiała reakcja.
*
- Bardzo dobrze - powiedział Isaku, który w międzyczasie stanął w gotowości na swoim stanowisku. - Zmartwiłem was? - upewnił się. - Przepraszam. Wszystko było pod kontrolą.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 27
- Może powstrzymać proces gojenia jeśli chce, tak powiedział - mruknął Larkin. - I, o ile byłem w stanie się dowiedzieć, po otwarciu arterii wcale nie czuł przerażenia, co najwyżej dyskomfort.
- No chyba żartujesz - sapnął, trochę pobladły, Derek. Potwór, nie człowiek!
- Poważnie - mruknął Larkin. - Nie wiem czy umielibyśmy go zastraszyć, choćbyśmy chcieli. A odnośnie tej strategii, być może - dodał do Ryu. - Ale jeśli rzeczywiście to o to mu chodzi, jest mało... hmm, proaktywny? Bakmut zaczepiła go pierwsza - wyjaśnił. - Po prostu nie prosiła o krew, krew on zaproponował jak sobie pogadali.
Derek wsparł się o reling i potarł twarz.
- Co oni tak właściwie tam robili, Larkin? - zapytał. Znał przecież Bakmut.
- A jak myślisz? - prychnął wampir z rozbawieniem.
- Czasami nie rozumiem jak można podchodzić do tego z takim dystansem - mruknął Derek.
- Bo jesteś człowiekiem.
- Przecież ona też chyba go nie lubi, prawda?
- Nieszczególnie, jak wszyscy.
*
- Tak - przyznał Syrus. - Nie szkodzi. Teraz już wiemy - zapewnił, podczas gdy Aldarin wrócił za ster i krzyknął, by podnosili kotwicę.
- Może powstrzymać proces gojenia jeśli chce, tak powiedział - mruknął Larkin. - I, o ile byłem w stanie się dowiedzieć, po otwarciu arterii wcale nie czuł przerażenia, co najwyżej dyskomfort.
- No chyba żartujesz - sapnął, trochę pobladły, Derek. Potwór, nie człowiek!
- Poważnie - mruknął Larkin. - Nie wiem czy umielibyśmy go zastraszyć, choćbyśmy chcieli. A odnośnie tej strategii, być może - dodał do Ryu. - Ale jeśli rzeczywiście to o to mu chodzi, jest mało... hmm, proaktywny? Bakmut zaczepiła go pierwsza - wyjaśnił. - Po prostu nie prosiła o krew, krew on zaproponował jak sobie pogadali.
Derek wsparł się o reling i potarł twarz.
- Co oni tak właściwie tam robili, Larkin? - zapytał. Znał przecież Bakmut.
- A jak myślisz? - prychnął wampir z rozbawieniem.
- Czasami nie rozumiem jak można podchodzić do tego z takim dystansem - mruknął Derek.
- Bo jesteś człowiekiem.
- Przecież ona też chyba go nie lubi, prawda?
- Nieszczególnie, jak wszyscy.
*
- Tak - przyznał Syrus. - Nie szkodzi. Teraz już wiemy - zapewnił, podczas gdy Aldarin wrócił za ster i krzyknął, by podnosili kotwicę.
- Los
- Mistrz Gry
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 27
Ryu mruknęła z namysłem, obserwując Wilka, bo na masztach praca zaczęła się ledwie ruszyli dalej. To co widziała, potwierdzało jedynie dotychczasową tezę. Absolutnie nic mu nie było.
Odwróciła w końcu wzrok, czując pewne znużenie tematem. Tak, zdawał się mieć nadludzkie zdolności. Tak, nikt nie zamierzał wyciągnąć wobec niego konsekwencji za dawne czyny. Wampiry naturalnie były go ciekawe, skoro był w stanie oddać im więcej krwi niż ktokolwiek inny. Ona niespecjalnie. I tak miał pewnie za parę lat zdechnąć na chorobę białej krwi, w konsekwencji beztroskiego szastania własną magią.
- Chodź, mam ochotę na przyjemny poranek -mruknęła, biorąc Dereka za rękę.
Ryu mruknęła z namysłem, obserwując Wilka, bo na masztach praca zaczęła się ledwie ruszyli dalej. To co widziała, potwierdzało jedynie dotychczasową tezę. Absolutnie nic mu nie było.
Odwróciła w końcu wzrok, czując pewne znużenie tematem. Tak, zdawał się mieć nadludzkie zdolności. Tak, nikt nie zamierzał wyciągnąć wobec niego konsekwencji za dawne czyny. Wampiry naturalnie były go ciekawe, skoro był w stanie oddać im więcej krwi niż ktokolwiek inny. Ona niespecjalnie. I tak miał pewnie za parę lat zdechnąć na chorobę białej krwi, w konsekwencji beztroskiego szastania własną magią.
- Chodź, mam ochotę na przyjemny poranek -mruknęła, biorąc Dereka za rękę.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 27
- Mhm, chętnie - potwierdził Derek miękko, wyraźnie wytrącony tym samym ze spirali paranoicznych obaw.
- Miłego! - zapewnił Larkin, który szczerze mówiąc bardziej niż Wilkiem był zainteresowany najświeższymi ploteczkami.
*
Szli przez porohy do końca dnia. Późnym wieczorem, wampiry pociągnęły swoją wachtę troszkę dłużej niż zwykle - leżały przed nimi już ostatnie dwa progi, przez które Aldarin chciał przejść jeszcze tego samego dnia. Wreszcie, wyrwali się z katarakt, przepłynęli jeszcze trochę dalej i stanęli na zasłużony odpoczynek nocny już w spokojniejszym nurcie.
Wampiry, zdawałoby się, odtajały trochę wobec Isaku po całej sprawie z Bakmut. Znaczy, może byłoby to bardziej widoczne, gdyby książę nie zniknął jak zwykle w swojej kanciapie gdy tylko zeszli z masztu. Sama wampirzyca natomiast chodziła przez cały dzień w wybornym nastroju, a wieczorem Derek i Ryu mogli zobaczyć jak oddala się leniwie z dwójką kobiet w kierunku alkowy - i wcale nie żeby pić, w końcu była syta.
*
Dzień 28
Następnego dnia, statek ruszył do przodu już w normalnym trybie, pozostawiając mnóstwo czasu na drzemki i inne interakcje w ciągu dnia dla nocnej wachty, oczekującej na swoją kolej. W końcu byli wypoczęci. Jak zwykle nikt nie zaczepiał Isaku - również Bakmut, nie była przecież zdesperowana - za to wieczorem, kiedy książę wyszedł na mostek do Syrusa, hakkai obrzucił go spojrzeniem.
- Chcesz dołączyć do pracy na pokładzie? - zaoferował. Między wspólnym ciągnięciem lin, a ujawnieniem się jako ruchomy bufet, nie sądził by Isaku musiał nadal trzymać dystans od wampirzej części załogi.
- Mhm, chętnie - potwierdził Derek miękko, wyraźnie wytrącony tym samym ze spirali paranoicznych obaw.
- Miłego! - zapewnił Larkin, który szczerze mówiąc bardziej niż Wilkiem był zainteresowany najświeższymi ploteczkami.
*
Szli przez porohy do końca dnia. Późnym wieczorem, wampiry pociągnęły swoją wachtę troszkę dłużej niż zwykle - leżały przed nimi już ostatnie dwa progi, przez które Aldarin chciał przejść jeszcze tego samego dnia. Wreszcie, wyrwali się z katarakt, przepłynęli jeszcze trochę dalej i stanęli na zasłużony odpoczynek nocny już w spokojniejszym nurcie.
Wampiry, zdawałoby się, odtajały trochę wobec Isaku po całej sprawie z Bakmut. Znaczy, może byłoby to bardziej widoczne, gdyby książę nie zniknął jak zwykle w swojej kanciapie gdy tylko zeszli z masztu. Sama wampirzyca natomiast chodziła przez cały dzień w wybornym nastroju, a wieczorem Derek i Ryu mogli zobaczyć jak oddala się leniwie z dwójką kobiet w kierunku alkowy - i wcale nie żeby pić, w końcu była syta.
*
Dzień 28
Następnego dnia, statek ruszył do przodu już w normalnym trybie, pozostawiając mnóstwo czasu na drzemki i inne interakcje w ciągu dnia dla nocnej wachty, oczekującej na swoją kolej. W końcu byli wypoczęci. Jak zwykle nikt nie zaczepiał Isaku - również Bakmut, nie była przecież zdesperowana - za to wieczorem, kiedy książę wyszedł na mostek do Syrusa, hakkai obrzucił go spojrzeniem.
- Chcesz dołączyć do pracy na pokładzie? - zaoferował. Między wspólnym ciągnięciem lin, a ujawnieniem się jako ruchomy bufet, nie sądził by Isaku musiał nadal trzymać dystans od wampirzej części załogi.
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: pływanie łajbą po wielkiej rzece
Dzień 28
Płynęli teraz przez srebrzystą, otuloną śniegiem, tętniącą życiem krainę jezior. Otaczały ich pagórki, strome wzgórza i skały, spływające setkami białych, spienionych wodospadów i strug. Co chwilę mijali kolejne dopływy rzeki, po której żeglowali. W każdej dolinie skrzyły się w blasku gwiazd i księżyca lustra wodnych zbiorników.
- Mhm, czemu nie - zgodził się Isaku na propozycję Syrusa, wdzięczny za wybawienie od powrotu do usychania z nudów.
Ignorował póki co subtelne oznaki nieco osłabionej nienawiści, które zdawało mu się, że dostrzega. Od zawsze zdawał sobie sprawę, że ciążący nad nim cień jego krwawych czynów jest niemożliwy do odgonienia. Z Bakmut spędził przyjemnie czas nie po to, żeby zyskać czyjąkolwiek sympatię, tylko żeby na chwilę oderwać się od swojej ograniczonej egzystencji na tym statku, która miała ciągnąć się jeszcze nie wiadomo jak długo, i od myśli o wszystkich niezałatwionych sprawach, które zostawił w domu. I chociaż jej chęć do dalszych amorów mu pochlebiała, i uważał samą Bakmut za sympatyczną towarzyszkę do takich aktywności, zazwyczaj nie wchodził dwa razy do tej samej rzeki, by zachować stosowny podział między swoimi przygodami, a dużo bardziej stałą relacją z Fabianą.
Płynęli teraz przez srebrzystą, otuloną śniegiem, tętniącą życiem krainę jezior. Otaczały ich pagórki, strome wzgórza i skały, spływające setkami białych, spienionych wodospadów i strug. Co chwilę mijali kolejne dopływy rzeki, po której żeglowali. W każdej dolinie skrzyły się w blasku gwiazd i księżyca lustra wodnych zbiorników.
- Mhm, czemu nie - zgodził się Isaku na propozycję Syrusa, wdzięczny za wybawienie od powrotu do usychania z nudów.
Ignorował póki co subtelne oznaki nieco osłabionej nienawiści, które zdawało mu się, że dostrzega. Od zawsze zdawał sobie sprawę, że ciążący nad nim cień jego krwawych czynów jest niemożliwy do odgonienia. Z Bakmut spędził przyjemnie czas nie po to, żeby zyskać czyjąkolwiek sympatię, tylko żeby na chwilę oderwać się od swojej ograniczonej egzystencji na tym statku, która miała ciągnąć się jeszcze nie wiadomo jak długo, i od myśli o wszystkich niezałatwionych sprawach, które zostawił w domu. I chociaż jej chęć do dalszych amorów mu pochlebiała, i uważał samą Bakmut za sympatyczną towarzyszkę do takich aktywności, zazwyczaj nie wchodził dwa razy do tej samej rzeki, by zachować stosowny podział między swoimi przygodami, a dużo bardziej stałą relacją z Fabianą.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość