Kingdom of North

- Niby czego? Wszystko czego od niej chcę to żeby wykazała szczególną troskę - zauważył Elra. - Poza tym, za co jesteś na mnie taka wściekła? To ty chciałaś żebyśmy nie odkładali tej kolacji na później.

- Nie jestem wściekła - zaprzeczyła Dana.

- Bardzo się cieszę. W takim razie pomożesz mi i pójdziesz do Ravhony? - upewnił się.

- Dlaczego nie możesz sam tego zrobić? - spytała Dana ze złością. Jednak ze złością. - Nigdy nie będzie lepiej między nami a tą rodziną, jeśli konsekwentnie będziesz unikał ich i Północy!

- Ponieważ może nie zechcieć mnie posłuchać - powtórzył Elra. - Wcale nie unikam Północy, jeździłem tam z tobą więcej niż raz i za parę dni wybierzemy się z Nithaelem, żeby mógł pokazać nam swoje północne wybrzeże. Ale nawet gdybym unikał, to tu nie ma absolutnie nic do rzeczy.

- Cóż, świetnie, możemy się tam spotkać - podsumowała Dana. - Idę do Ravhony - oznajmiła i wyszła, trzaskając drzwiami i nie biorąc nawet płaszcza.

Elra trochę zaniemówił. Naprawdę nie wiedział, co ją ugryzło. Jeszcze rano wszystko było w porządku, po rozmowie z haremem była przybita ale też wszystko grało, a teraz nagle była na niego wściekła.

Z irytacją wyburczał pod nosem coś o kobietach i poszedł położyć się do snu.

Neatan natomiast przerzucił Danę na Północ, gdzieś w okolice Ravhony. Bo chciała. Dana, trzęsąc się z okropnego zimna, zapukała do jej komnat.

Ravhona otworzyła i zamrugała na jej widok.

- Na litość, co ty tu robisz? - sapnęła. - Chodź - dodała, wpuściła ją do środka, posadziła w fotelu i zawinęła w miękką skórę. Chyba z wilka. - Przepraszam, mam tylko ozdobne płaszcze - dodała, nurkując w szafie żeby coś dla niej wygrzebać.

- Nic mi nie jest - skłamała Dana, przysuwając się z fotelem bliżej do okna. - Mąż mi kazał tu przyjść. Cóż, do spółki z twoim bratem - przyznała.