Re: 19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
: ndz mar 06, 2022 2:45 pm
Lees i Floki pobiegli za nimi, gdy już odstawili ostatnią parę koni do ich boksów.
Isaku wskazał służbie wałacha do osiodłania. Był to kasztanowy koń Czerwonych, ale nie szlachetny i doskonale zbudowany jak ich reprezentacyjne wierzchowce, lecz zwyczajny człapak mieszanej krwi, który większość życia nosił bagaże. Prowadzony, szedł spokojnie, z opuszczoną głową o cudownym kształcie. Jego grzywa i ogon zwieszały się swobodnie niemal do ziemi. Karai dał Isaku ze dwadzieścia koni, z których pięć Frey wybrał właśnie takich, głównie z myślą o Fabianie. Były wciąż bardzo piękne, spokojem dorównywały utraconym północnym koniom z jego dawnej stajni, mimo niskiego wzrostu były silne jak woły, a grzbiety miały długie i szerokie, w sam raz pod ciężkie damskie siodło. Nikt na nich nie jeździł wierzchem, ale stajenni ułożyli je w kilka tygodni.
- Możesz go pogłaskać - zapewnił z rozbawieniem Isaku, widząc jak N'gaya gapi się nad podprowadzonego konia, którego stajenny cierpliwie trzymał za wodze.
- Och... och... - sapnęła i ostrożnie dotknęła szyi konia.
Ośmielona brakiem jego gwałtownej reakcji, pogłaskała ją nieco pewniej. Był taki... silny. Wielbłądy, ze swoimi cienkimi kończynami i długimi szyjami, sprawiały wrażenie znacznie luźniejszych, mniej muskularnych.
Isaku podszedł.
- Prawa noga na moje ręce, podniosę cię. Prawą nogę przerzucasz nad tym, to kula - powiedział, klepiąc charakterystyczny wypustek na siodle. - Lewa w strzemię. Śmiało.
Stajenny pomógł N'gai wsiąść, praktycznie podnosząc ją dosyć wysoko, żeby mogła się wygodnie usadowić.
- Pięta w dół, palce do góry, żeby strzemię ci nie uciekło - podpowiedział Isaku.
- Co mam z tym zrobić? - sapnęła N'gaya, podnosząc palcat, który wręczył jej stajenny.
- Na razie nic. Ale trzyma się to z drugiej strony konia niż nogi - podpowiedział. - Plecy prosto... prościej. I wodze luźno. Nie trzymaj się ich tak kurczowo.
- W ogóle się nie trzymam! - zaprotestowała.
- Jak będziesz trzymać pozycję, to nie spadniesz - zapewnił Isaku.
Wziął od służącego długi bat, a potem lonżę, którą dopiął do ogłowia konia.
- Dziękuję ci - odprawił chłopaka. - To chodźmy polonżować - zaproponował pogodnie i poprowadził konia w kierunku okrągłej ujeżdżali, wysypanej piaskiem i osłoniętej ogromnym dachem na wysokich palach.
Isaku wskazał służbie wałacha do osiodłania. Był to kasztanowy koń Czerwonych, ale nie szlachetny i doskonale zbudowany jak ich reprezentacyjne wierzchowce, lecz zwyczajny człapak mieszanej krwi, który większość życia nosił bagaże. Prowadzony, szedł spokojnie, z opuszczoną głową o cudownym kształcie. Jego grzywa i ogon zwieszały się swobodnie niemal do ziemi. Karai dał Isaku ze dwadzieścia koni, z których pięć Frey wybrał właśnie takich, głównie z myślą o Fabianie. Były wciąż bardzo piękne, spokojem dorównywały utraconym północnym koniom z jego dawnej stajni, mimo niskiego wzrostu były silne jak woły, a grzbiety miały długie i szerokie, w sam raz pod ciężkie damskie siodło. Nikt na nich nie jeździł wierzchem, ale stajenni ułożyli je w kilka tygodni.
- Możesz go pogłaskać - zapewnił z rozbawieniem Isaku, widząc jak N'gaya gapi się nad podprowadzonego konia, którego stajenny cierpliwie trzymał za wodze.
- Och... och... - sapnęła i ostrożnie dotknęła szyi konia.
Ośmielona brakiem jego gwałtownej reakcji, pogłaskała ją nieco pewniej. Był taki... silny. Wielbłądy, ze swoimi cienkimi kończynami i długimi szyjami, sprawiały wrażenie znacznie luźniejszych, mniej muskularnych.
Isaku podszedł.
- Prawa noga na moje ręce, podniosę cię. Prawą nogę przerzucasz nad tym, to kula - powiedział, klepiąc charakterystyczny wypustek na siodle. - Lewa w strzemię. Śmiało.
Stajenny pomógł N'gai wsiąść, praktycznie podnosząc ją dosyć wysoko, żeby mogła się wygodnie usadowić.
- Pięta w dół, palce do góry, żeby strzemię ci nie uciekło - podpowiedział Isaku.
- Co mam z tym zrobić? - sapnęła N'gaya, podnosząc palcat, który wręczył jej stajenny.
- Na razie nic. Ale trzyma się to z drugiej strony konia niż nogi - podpowiedział. - Plecy prosto... prościej. I wodze luźno. Nie trzymaj się ich tak kurczowo.
- W ogóle się nie trzymam! - zaprotestowała.
- Jak będziesz trzymać pozycję, to nie spadniesz - zapewnił Isaku.
Wziął od służącego długi bat, a potem lonżę, którą dopiął do ogłowia konia.
- Dziękuję ci - odprawił chłopaka. - To chodźmy polonżować - zaproponował pogodnie i poprowadził konia w kierunku okrągłej ujeżdżali, wysypanej piaskiem i osłoniętej ogromnym dachem na wysokich palach.