Mag spojrzał na swoją, białą oczywiście, tunikę. Teraz białą z piaskowo-krwawym śladem dłoni na ramieniu.
- Tak, muszę jednak zmodyfikować te runy - powiedział, pocierając ponownie pierścień, by zamknąć portal.
19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
- Akayla
- Kruk
Re: 19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
- Mhm - odrzekł Ver i obejrzał się na Roara. - Wedle uznania - zwrócił się do niego.
Kusznik mógł chcieć poczekać, aż odezwie się do niego dwójka wampirów, których posłał na tę ścieżkę. Żeby nie musieć zaklinać nowego przedmiotu na portal powrotny dla nich.
Kusznik mógł chcieć poczekać, aż odezwie się do niego dwójka wampirów, których posłał na tę ścieżkę. Żeby nie musieć zaklinać nowego przedmiotu na portal powrotny dla nich.
- Los
- Mistrz Gry
Re: 19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
- Poczekamy na powrót moich ludzi - powiedział Roar. - Możesz wracać do domu - zapewnił. - Dziękuję za wsparcie, książę. Koordynaty ci przekażę, jeżeli sobie życzysz - zapewnił.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
- Nie ma za co. I gdybyś mógł, generale, chętnie - potaknął Ver.
Wprawdzie te współrzędne nie były mu absolutnie do niczego potrzebne, ale był ciekaw, a skoro Roar sam proponował...
- Powodzenia i do zobaczenia - pożegnał się i odszedł.
Przetłukł się ze swoimi ludźmi przez miasto, wzbudzając niemałą sensację, a kiedy dotarli do ziejącej dziurami po drzwiach i oknach gospody, wsiedli wszyscy na koń i, wraz z pozostawioną w tyle grupką i ludźmi Czarnego Skrzydła, odjechali do portalu powrotnego.
W koszarach Ver rozesłał swoich ludzi do domów, a sam udał się do budynku oficerskiego. Prawie nie spał w nocy i szczerze nie miał siły na drobiazgowe czyszczenie zbroi, ale powinien przynajmniej trochę ją przetrzeć, przemyć twarz i zadbać o swoje ramię zanim wróci do domu.
Toteż, kiedy wreszcie zajechał na podwórze leniwym kłusem, było już prawie południe.
Wprawdzie te współrzędne nie były mu absolutnie do niczego potrzebne, ale był ciekaw, a skoro Roar sam proponował...
- Powodzenia i do zobaczenia - pożegnał się i odszedł.
Przetłukł się ze swoimi ludźmi przez miasto, wzbudzając niemałą sensację, a kiedy dotarli do ziejącej dziurami po drzwiach i oknach gospody, wsiedli wszyscy na koń i, wraz z pozostawioną w tyle grupką i ludźmi Czarnego Skrzydła, odjechali do portalu powrotnego.
W koszarach Ver rozesłał swoich ludzi do domów, a sam udał się do budynku oficerskiego. Prawie nie spał w nocy i szczerze nie miał siły na drobiazgowe czyszczenie zbroi, ale powinien przynajmniej trochę ją przetrzeć, przemyć twarz i zadbać o swoje ramię zanim wróci do domu.
Toteż, kiedy wreszcie zajechał na podwórze leniwym kłusem, było już prawie południe.
- Los
- Mistrz Gry
Re: 19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
Ta zaraza, przyjaciele N'gai, dalej była w jego domu. I opiekowała się N'gayą na miarę swoich upośledzonych kompletną nietrzeźwością bądź ciężkim kacem możliwości.
N'gaya bowiem wpadła może nie tyle w histerię, co w kompletny nerwicowy kołowrót. Przez cały czas chodziła od drzwi do kuchni, siadała przy oknie, wstawała, wędrowała znowu, kreśliła na głos coraz bardziej przerażające scenariusze śmierci Vera, mówiła sobie, że na pewno nic mu nie będzie i zaraz wybuchała płaczem, przyznając że będzie mu coś na pewno. Paliła przy tym właściwie cały czas, a kiedy już skończyła się jej paczka, posłała Nicolasa po świeżą. Zapobiegliwie kupił trzy.
Paliła i krążyła z zapuchniętymi od nowych fal płaczu oczami, kiedy Ver wszedł do domu.
- Ver! - zawołała i rzuciła się mu gwałtownie na szyję, waląc w niego z impetem, który głównie sprawił, że uderzyła się o jego zbroję.
N'gaya bowiem wpadła może nie tyle w histerię, co w kompletny nerwicowy kołowrót. Przez cały czas chodziła od drzwi do kuchni, siadała przy oknie, wstawała, wędrowała znowu, kreśliła na głos coraz bardziej przerażające scenariusze śmierci Vera, mówiła sobie, że na pewno nic mu nie będzie i zaraz wybuchała płaczem, przyznając że będzie mu coś na pewno. Paliła przy tym właściwie cały czas, a kiedy już skończyła się jej paczka, posłała Nicolasa po świeżą. Zapobiegliwie kupił trzy.
Paliła i krążyła z zapuchniętymi od nowych fal płaczu oczami, kiedy Ver wszedł do domu.
- Ver! - zawołała i rzuciła się mu gwałtownie na szyję, waląc w niego z impetem, który głównie sprawił, że uderzyła się o jego zbroję.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
- Jejku, N'gaya! - sapnął Ver na jej widok. Kompletnie nie spodziewał się zastać jej z zapuchniętą twarzą. Objął ją ramionami i przytulił. - Wszystko dobrze? Jesteś cała? - zmartwił się, bo mocno w niego przywaliła. Zaczął głaskać ją delikatnie, miał nadzieję że uspokajająco, po plecach.
- Los
- Mistrz Gry
Re: 19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
- Wszystko dobrze. Matko, nic ci nie jest! - sapnęła, zauważyła dziurę w jego zbroi i dotknęła jej.
Właściwie to prawie wszedł tam jej palec.
- Na Święte Duchy - wyszeptała i przybrała kolor pergaminu. Aż się musiała oprzeć o ścianę.
Właściwie to prawie wszedł tam jej palec.
- Na Święte Duchy - wyszeptała i przybrała kolor pergaminu. Aż się musiała oprzeć o ścianę.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
Ver objął ją ramieniem, żeby ją podtrzymać.
- Nic mi nie jest - potwierdził łagodnie. - To tylko draśnięcie, kochanie. Chodź, usiądziesz, a ja zaparzę ci jakichś ziółek na uspokojenie, hmm?
- Nic mi nie jest - potwierdził łagodnie. - To tylko draśnięcie, kochanie. Chodź, usiądziesz, a ja zaparzę ci jakichś ziółek na uspokojenie, hmm?
- Cerro
- Takeshi
Re: 19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
N'gaya odzyskała trochę koloru. No dobrze, po prostu do jej brązowawej szarości dołączyła czerwień.
- Draśnięcie? - zawołała. - Czy ty jesteś normalny? Potrzebujemy medyka! - wykrzyknęła i ruszyła chwiejnie do drzwi.
Sade zabiegła jej drogę i uścisnęła jej dłonie.
- Pójdę, kochanie, pójdę - zapewniła i wybiegła z domu, z impetem wywalając się na schodach wyjściowych i gubiąc przy tym buta na wysokim koturnie.
- Draśnięcie? - zawołała. - Czy ty jesteś normalny? Potrzebujemy medyka! - wykrzyknęła i ruszyła chwiejnie do drzwi.
Sade zabiegła jej drogę i uścisnęła jej dłonie.
- Pójdę, kochanie, pójdę - zapewniła i wybiegła z domu, z impetem wywalając się na schodach wyjściowych i gubiąc przy tym buta na wysokim koturnie.
- Akayla
- Kruk
Re: 19: Płynne przejścia od podróży łódką do apokalipsy
- Na litość Duchów, przecież ona się połamie! - sapnął Ver z przerażeniem i wychylił się za nią. - Sade, jesteś cała? Na litość, jest już opatrzone, nie trzeba - zapewnił je obie, wychodząc, żeby pomóc dziewczynie się pozbierać. I podać jej jej buta.
To było kochane z jej strony, ale szczerze bał się jej puścić na ulicę w tym stanie, jeszcze samej. Jeszcze się okaże że medyk w istocie będzie potrzebny, ale nie dla niego.
To było kochane z jej strony, ale szczerze bał się jej puścić na ulicę w tym stanie, jeszcze samej. Jeszcze się okaże że medyk w istocie będzie potrzebny, ale nie dla niego.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości